1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wyruszył na dżihad. Naszły go wątpliwości. Wrócił do domu

tagesschau.de / Iwona D. Metzner26 lutego 2015

Uważa się ich za tykające bomby. Czy Mehmet będzie jedną z nich? Niedawno wrócił z obozu szkoleniowego w Państwie Islamskim. O swojej ucieczce stamtąd opowiedział w magazynie politycznym telewizji publicznej ARD.

https://p.dw.com/p/1EiNJ
Syrien IS-Kämpfer
Bojownicy PI w SyriiZdjęcie: picture-alliance/Zuma Press/M. Dairieh

Mehmet waży każde słowo. Mówi zniżonym głosem. Z trudem buduje zdania. Do Niemiec wrócił z ogarniętego walkami obszaru kontrolowanego przez Państwo Islamskie (PI). Dopiero po kilku miesiącach zgodził się na rozmowę. Gdzieś w Hesji. Ten ekskluzywny wywiad dla magazynu politycznego Monitor emituje w czwartek (26.02) o 21:45 niemiecka telewizja publiczna ARD.

Mehmet mówi o swojej motywacji, o podróży do obozu PI i trudach powrotu do normalnego życia. – Chcę o tym mówić, żeby innych uchronić przed popełnieniem tego samego błędu – tłumaczy.

Młodych mężczyzn, podobnie jak jego, nie dopiero od zamachów w Paryżu i Kopenhadze uważa się za „tykające bomby”, za zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Politycy przed nimi ostrzegają. Przypuszcza się, że spośród 600 dżihadystów, którzy wyruszyli na wojnę do Syrii i Iraku, do Niemiec wróciło około 200. Co najmniej 70 z nich poznało smak walki. Ale, czy musimy się bać Mehmeta?

Wszystko zaczęło się od fałszywych przyjaciół

Syrien/Irak IS-Kämpfer
Dopiero będąc w Państwie Islamskim Mehmet przejrzał na oczyZdjęcie: picture-alliance/Albaraka News/Handout

Historię Mehmeta znają jak dotąd tylko ściśle wtajemniczeni. Zaczyna się ona przed ponad rokiem: właśnie od fałszywych przyjaciół. Mehmet ma problemy w szkole, szuka psychicznego wsparcia i poznaje nowych ludzi. Ci wmówią mu, że liczą się inne ‘wartości'. – Przyjaciel wciągnął mnie do grupy zajmującej się rozdawaniem egzemplarzy Koranu. Zająłem się tym i zacząłem się pięć razy dziennie modlić. Szkoła przestała mnie interesować. Najważniejszy był dla mnie islam.

Jego nowi przyjaciele pokazują mu filmy wideo z Syrii a w nich muzułmanów, zabitych rzekomo przez siły Asada, zgwałcone kobiety. „Tam giną nasi muzułmańscy bracia” – powiedział jeden nich. „Nie wolno nam przyglądać się temu bezczynnie. Musimy ruszać do Syrii, żeby im pomóc”. Mówią ‘pomóc' a mają na myśli ‘walczyć'.

W Państwie Islamskim

Mehmet kupuje bilet lotniczy do Turcji, po czym udaje się do Gaziantep – tak przynajmniej opisuje przebieg podróży. Niemieccy dżihadyści kontaktują się z przemytnikami ludzi, którzy przeprowadzają go przez granicę do Syrii. Wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane. Zaledwie kilka dni po odlocie z Niemiec Mehmet staje na obszarze ogarniętym walkami. Podjeżdżają do niego pickupy a w nich uzbrojeni po zęby mężczyźni. „Witaj w Państwie Islamskim” - mówią.

Mężczyźni odwożą młodego Niemca do Jarabulus, miasta położonego niedaleko Kobane. Tam musi oddać dowód osobisty i komórkę – podobnie jak tysiąc innych młodych mężczyzn, z którymi go zakwaterowano. Jest to obóz, ale Mehmet nazywa go „budynkiem”.

Czekający na szkolenie chcą zostać pomocnikami albo bohaterami, niektórzy szukają sensu życia albo po prostu tylko przygód. Pochodzą z Francji, Tunezji, Arabii Saudyjskiej i Niemiec. Ale ich narodowość jest bez znaczenia. Tutaj liczy się tylko ich bezwarunkowa lojalność.

Symbolbild Islamischer Staat
Mehmet o Państwie Islamskim: tu nie chodzi o islam, tu chodzi o zabijanieZdjęcie: picture-alliance/AP Photo

Setki potencjalnych zamachowców-samobójców

Dowódca pyta: „Chcecie zostać męczennikami?”

Zostać zamachowcem-samobójcą? Nie, tego Mehmet nie chce. Ale zgłaszają się inni. Odjadą autobusami. Żaden z nich nie wróci. - Co tydzień przybywa pięciuset nowych rekrutów - dodaje Mehmet.

Młody Niemiec opowiada, że w tym momencie naszły go wątpliwości. Zauważył też, że wielu innych wcale nie myślało tak jak on; że w Państwie islamskim nie chodzi o islam, lecz zabijanie. Z ideologicznego zaślepienia albo z czystej nienawiści, kto wie?

Młodzi czekają na szkolenie bojowe. Trzyma się ich w zamknięciu. Pilnują ich bojownicy z PI. W nocy przelatują nad ich głowami myśliwce koalicji antyterrorystycznej. Nowi szukają schronienia w piwnicy.

Spotkania z dowódcą stanowią rzadkie urozmaicenie. Mężczyzna mówi po arabsku. Jego słowa tłumaczone są na angielski i turecki. Kto nic nie rozumie, musi sobie sam wykoncypować, o czym mowa albo prosić o pomoc kolegów.

- Był tam taki jeden, który powiedział: „Jeśli odetniesz memu ojcu głowę, będę cię całować po rękach”. - Może dlatego, że jego ojciec się nie modlił – zastanawia się Mehmet. - Ale to jeszcze nie powód, by komuś odcinać głowę”.

„Są rzeczy, do których wolę nie wracać”

Dziennikarze drążą dalej. Pytają, co jeszcze widział, co przeżył? - Są rzeczy, do których wolę nie wracać. Sam muszę sobie z tym poradzić - odpowiada. Jak mu się udało opuścić Syrię? - Spytałem dowódcę, po czym odwieziono mnie do Turcji. Jego wersja brzmi niezbyt prawdziwie. Czy się zgadza? Tego nie da się sprawdzić.

Prześledzić można jedynie jego powrót do Niemiec. Po wyjeździe Mehmeta jego rodzice nawiązali kontakt z „Violence Prevention Network (VPN). Jest to stowarzyszenie zajmujące się prewencją i pracą z islamistami, którzy weszli w konflikt z prawem. Według VPN Mehmet okazuje prawdziwą skruchę. Podobno zerwał też z ideologią PI.

Pracownicy socjalni z VPN organizują jego powrót z Turcji do domu. Rozmawiają z urzędami, ze szkołą, robią wszystko, żeby nie trafił do więzienia. Już w Niemczech spotykają się z nim, dyskutują na temat islamu, pomagają mu. Dzięki nim może liczyć na drugą szansę. Jak na razie jest na wolności.

tagesschau.de / Iwona D. Metzner