1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Putin dalej przykręca śrubę organizacjom pozarządowym

dlf/ Małgorzata Matzke25 lipca 2014

Rosyjskie NGO-sy poddawane są przez Kreml ciągłym represjom. Ich działacze są w oczach Putina agentami i wywrotowcami, których należy karać.

https://p.dw.com/p/1CiXH
Untersuchungen in den russischen Nichtregierungsorganisationen
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

- Represjom nie ma końca - twierdzi Grigorij Melkonjanc.

W miniony poniedziałek (21.07) rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości wciągnęło przymusowo pięć organizacji pozarządowych na tzw. listę agentów, w tym znaczące organizacje jak Memoriał czy Agora i działaczy ekologicznych z Kaliningradu. Na początku czerwca taki los spotkał już 5 NGO-sów z Saratowa na południu Rosji, z Kostromy na północy kraju i z Moskwy, w tym także organizację, którą kieruje Grigorij Melkonjanc (organizacja obserwacji wyborów "Golos").

Grigory Melkonjants
Grigorij Melkonjanc: Ludzie stają się coraz bardziej apatyczniZdjęcie: DW

Melkonjanc opowiada, że jego organizacja musi często zmieniać swoje biura, bo wciąż dostaje wymówienia, a trudno jest znaleźć jakieś nowe lokum.

- Jak tylko wynajemca dowiaduje się, co robimy, że obserwujemy przebieg wyborów, budzi się w nim instynkt samozachowawczy i wycofuje się.

"Golos" był pierwszą organizacją, wobec której rosyjskie władze już przed dwoma laty zastosowały ustawę o "agentach zagranicy", która znowelizowana została 5 czerwca 2014 r. Według nowych przepisów, Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało uprawnienia do wciągania organizacji pozarządowych na listę "agentów zagranicy" na podstawie własnej decyzji, bez wyroku sądowego.

Opposition demonstriert in Moskau
Protesty opozycji w roku 2013 trwały tygodniamiZdjęcie: picture-alliance/dpa

Na łasce i niełasce władz

"Golos" oponował przeciwko wciągnięciu go na listę "agentów" i wolał zaprzestać działalności. Od tego czasu obserwatorzy wyborów są tylko "ruchem", wykorzystując prawną niszę. Mogą w ten sposób dalej działać, tyle że nie wolno im posiadać konta bankowego.

Fakt, że "Golos" wciągnięto na listę "agentów" jest dla Melkonjanca dowodem na to, żie władzom w ogóle nie chodzi o przepisy prawa, ale o to, by organizacjom tym zamknąć usta. Działania władz przynoszą zamierzony skutek: wielu działaczy czuje się zastraszonych przez ciągłe naciski.

- Wczoraj omawialiśmy nasze plany związane z przyszłymi wyborami w Moskwie. Jest nas, obserwatorów, zaledwie garstka. Ludzie stają się coraz bardziej apatyczni - twierdzi.

Untersuchungen in den russischen Nichtregierungsorganisationen Transparency International
Biura Memoriału były często przeszukiwane przez władzeZdjęcie: picture-alliance/dpa

Moskwa we wrześniu br. wybierać będzie nową Moskiewską Dumę Miejską. Jeszcze dwa i pół roku temu, podczas wyborów do Dumy Federacji Rosyjskiej, niezależni obserwatorzy wykryli w całym kraju wiele oszustw wyborczych. Po ich ujawnieniu doszło do wielotygodniowych masowych demonstracji.

- Ludzie w naszym kraju wiedzą, że z władzą lepiej nie zadzierać. Ten strach mają już zakodowany w genach. Dlatego tak wielu wolało się wycofać. W Rosji ludzie wiedzą, że jeżeli władze postawią sobie za cel zniszczenie kogoś, to ten człowiek będzie zdany na pastwę władzy - zaznacza Melkonjanc.

Absurdalne zarzuty

Na własnej skórze doświadcza tego obecnie Walentyna Czerewatienko. Przewodniczy ona "Donieckim Kobietom" w regionie Rostowa na południu Rosji. Organizacja ta walczy o prawa kobiet, przeciwko domowej przemocy, próbowała też poprawić wizerunek policji, oferując platformę do kontaktów dzieci z policjantami. "Donieckie Kobiety" uznano nie tylko za "agentów zagranicy"; ich szefowej wytoczono proces. Organizacja ta współpracuje ze zbliżoną do niemieckich Zielonych Fundacją im. Heinricha Boella.

Jens Siegert
Jens Siegert ma kontakt z rosyjskimi organizacjami pozarządowymiZdjęcie: Heinrich Böll Stiftung/Andrea Kroth

Szef moskiewskiego biura fundacji Jens Siegert uważa zarzuty stawiane Czerewatienko za absurdalne

- Do Walentyny Czerewateinko napisał jeden z więźniów obozu karnego, prosząc, by go odwiedziła. Tuż po tym prokuratura wystąpiła z zarzutem, że w rozmowie z więźniem, miała ona powiedzieć, iż na jej sygnał ma on zorganizować rewoltę w kolonii karnej, co jest całkowitym absurdem i czego ona z pewnością nie zrobiła. Prokuratura obstaje jednak przy swoim i sąd dopuścił wdrożenie postępowania.

Renesans stereotypów z ery stalinowskiej

Działaczce ruchu kobiecego grozi kara kilku lat więzienia. Szef biura fundacji zna wiele przypadków, kiedy przewodniczącym NGO-sów, rzekomym "agentom" grozi się postawieniem ich przed sądem. Arsienij Roginski, szef Memoriału, nazywa t drugą falą represji. - Pierwsza fala miała miejsce jesienią 2013 r. w związku ze zbliżającymi się wtedy igrzyskami olimpijskimi. Teraz jest jej wznowienie, ale w zmienionym klimacie ideologicznym. W związku z Ukrainą propaganda na wszystkich kanałach telewizyjnych w świadomości mas rewitalizowała i dalej rozwinęła stereotyp z czasów stalinowskich: Rosja otoczona jest wrogami a w jej wnętrzu działa Piąta Kolumna.

W telewizji wciąż się powtarza: Organizacje pozarządowe, sterowane przez zagranicę będą próbowały rozsadzić Rosję od wewnątrz. Prezydent Putin niedawno powtarzał to w swym wystąpieniu przed rosyjską Radą Bezpieczeństwa Narodowego. Inne państwa też mają ponoć próbować osłabić Rosję na płaszczyźnie międzynarodowej.

- W tym celu korzysta się z tajnych służb, nowoczesnych technologii informatycznych i organizacji pozarządowych, finansowo uzależnionych od zagranicy. Musimy na to adekwatnie zareagować - mówił Władimir Putin.

Coraz mniejsze pole działania

- Narzędzi władze mają pod dostatkiem: nowe, restrykcyjne ustawy. Arsienij Roginski wskazuje na list, leżący na biurku. Jest to wniosek Memoriału, adresowany do Ministerstwa Kultury. Od 1 stycznia br. każdy, kto w Rosji chce publicznie wyświetlić jakiś film, musi uzyskać na to zezwolenie. Osobne dla każdego filmu. Memoriał organizuje seanse filmowe prawie co tydzień, po których jest potem dyskusja z publicznością we własnych pomieszczeniach. Mimo to potrzebuje zezwolenia władz.

- Nasze pole działania jest coraz bardziej ograniczane. Nie sądzę, żeby władze chciały zniszczyć ostatnie, niezależne instytucje. Ale będą miały nad nimi całkowitą kontrolę.

dlf / Małgorzata Matzke