1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Amerykańskie szpiegostwo w Niemczech jest politycznym wotum nieufności

Aleksandra Jarecka11 lipca 2014

Piątkowe wydania gazet (11.04.2014) zajmują się wydaleniem przez rząd RFN najwyższego reprezentanta CIA w Niemczech.

https://p.dw.com/p/1CaQV
USA Fahne Brandenburger Tor Berlin
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

„Frankfurter Allgemiene Zeitung” komentuje:

„Z niezgody między Niemcami i Stanami Zjednoczonymi mogą cieszyć się tylko wrogowie Zachodu. Bowiem kłócą się i wzajemnie paraliżują bliscy sojusznicy, którzy zawsze twierdzili, że ich sojusz, tak, ich „przyjaźń” oparta jest na stabilnym fundamencie wspólnych wartości i przekonań. Jednak po obu stronach Atlantyku rosną co do tego wątpliwości i to one są tym właściwym ładunkiem wybuchowym w tej aferze. Amerykańskie szpiegostwo w Niemczech jest politycznym wotum nieufności. W tym kraju trudno pojąć, dlaczego Waszyngton z powodu „śmiesznych informacji” obciąża w gruncie rzeczy dobre stosunki. Mocarstwo ma najwyraźniej trudności ze zrozumieniem, że nie ma ono więcej do czynienia z trzymanym w ryzach i tylko częściowo suwerennym państwem. Merkel nie jest pudlem Obamy”.

„Süddeutsche Zeitung“ z Monachium jest zdania, że:

„Niemcy mają prawo do tego, by w tym partnerstwie traktowani byli rozsądnie i jak równy z równym. Już tylko z szacunku dla samych siebie Niemcy muszą protestować przeciwko masowej inwigilacji swoich obywateli, szpiclowaniu w urzędach i podsłuchiwaniu telefonu komórkowego kanclerz. Niemcy ochoczo i dobrowolnie opowiedzieliby przecież Amerykanom, czym zajmuje się niemiecki wywiad (BND) lub Ministerstwo Obrony i co planują. Amerykańskie szpiegostwo jest często tylko pokazaniem przez agentów, jacy to oni ważni, dumni, że udało im się zdobyć źródła informacji i dokumenty. Do tej pory Niemcy tylko oburzali się tym, co wyprawiają amerykańskie służby wywiadu. Wydalając szefa CIA w Niemczech rząd federalny wywarł po raz pierwszy nacisk na Amerykanów. Jest nadzieja, że Obama i jego ludzie zrozumieją wreszcie, że nie mogą sobie pozwalać na wszystko”.

Natomiast „Landeszeitung Lüneburg” pisze :

„Wydalenie w Berlinie najwyższego przedstawiciela CIA jest wyłącznie symbolicznym gestem politycznym, jednak od dawna oczekiwanym. Berlin dał sygnał, który nie zmieni wprawdzie imperialno-paranoidalnego sposobu myślenia w Waszyngtonie, jest jednak ważny, by zmienić sposób myślenia w kraju. Ponieważ regularny zarzut USA o naiwności Niemiec słusznie w nie uderzał. Naiwnością było zaliczenie dobrodziejstwa Amerykanów po II wojnie światowej do niemiecko-amerykańskiej przyjaźni, zamiast do strategicznych inwestycji w jednego z sojuszników. Naiwnością było wierzyć, że szpiedzy amerykańscy nie byli w Niemczech aktywni. (…)

W podobnym tonie utrzymana jest wypowiedź „Kölner Stadt-Anzeiger” z Kolonii:

„Jak bardzo Niemcy (Niemcy Zachodni) czcili Amerykanów po II wojnie światowej, najpóźniej od chwili, kiedy z okupantów stali się opiekunami, a w końcu przyjaciółmi. Dzisiaj wielu obywateli, a głównie kanclerz otrząsa się właśnie ze złudzeń. Niemcy dostrzegają, że wszystkie te piękne przemowy o szczególnie bliskich stosunkach, nie mają żadnej wartości, kiedy chodzi o mocarstwowe interesy USA. Z dużego brata od dawna zrobił się Big Brother, wszechobecny kontroler. Rozpoznał to też rząd federalny. Wydalenie agenta jest pierwszym symbolicznym aktem. Rząd zaczyna zastępować żarliwe zaufanie wobec USA powściągliwością. Nawet, jeżeli jest to bolesne”.

Oprac. Alexandra Jarecka