1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pomysły niemieckich planistów. Chcą ożywić centra mniejszych miast

Andrzej Pawlak10 listopada 2013

W weekend w Monachium ludzie depczą sobie po piętach, ale w mniejszych miastach deptaki świecą pustkami. Kupujący przenieśli się do dużych centrów handlowych na obrzeżach miast. To można zmienić - uważają planiści.

https://p.dw.com/p/1AExm
Taki deptak, jak ten w Neustadt jest wyludniony i przypomina filmową dekoracjęZdjęcie: picture alliance/Bildagentur-online

W latach 50-tych ubiegłego stulecia handlowe deptaki w centrach miast stały się jednym z symboli niemieckiego cudu gospodarczego. Pierwszy otwarto 9 listopada 1953 roku w Kassel. Od tej chwili minęło jednak już 60 lat i wiele się zmieniło. Na ogół na gorsze. W wielu mniejszych miastach w RFN na wyglądzie śródmiejskich budynków widać wyraźnie upływ czasu. Sklepowe wystawy prezentują się dużo mniej efektownie niż dawniej. Część lokali świeci pustkami, bo ich właścicieli nie stać na opłacenie coraz wyższego czynszu, a kupujący przenieśli się do dużych centrów handlowych na obrzeżach miast.

W miastach liczących powyżej 500.000 mieszkańców sytuacja nie przedstawia się tak dramatycznie, choć i tu pojawiły się problemy. Na przykład w Monachium, opłaty za wynajęcie lokalu sklepowego przy śródmiejskim deptaku w ciągu ostatnich 10 lat podwoiły się. Na ich opłacenie wciąż jednak mogą sobie pozwolić duże sieci handlowe i uznane, odzieżowe marki międzynarodowe, dla których utrzymanie filii w centrum Berlina, Monachium czy Hamburga jest sprawą prestiżową, nawet jeśli kupujących można często policzyć w nich na palcach.

Jak ożywić handlowe śródmieście?

Miejscy planiści są zdania, że ten niepokojący stan rzeczy można zmienić i to stosunkowo tanim kosztem. Trzeba tylko zmienić sposób myślenia i przestać dostrzegać w sklepikarzach główne źródło dochodów. - Zyski z coraz wyższych opłat za utrzymanie lokali handlowych można przecież skompensować pieniędzmi płynącymi od dzierżawców restauracji, kawiarni i barów szybkiej obsługi oraz placówek kulturalnych, o ile uda się je mądrze wkomponować w miejski pejzaż - twierdzi dyrektor Instytutu Gospodarki Miejskiej przy Uniwersytecie w Kassel, Uwe Altrock.

Großstadt Einkaufsstraße Köln
Handlowy deptak w Kolonii 14 sierpnia 2013 dowodzi, że może przyciągnąć kupujących i turystów, jeśli ma im coś do zaoferowaniaZdjęcie: picture-alliance/dpa

Naturalnie, dużo łatwiej to powiedzieć, niż zrealizować, ale dobrych przykładów nie brakuje. Wiadomo też, co przyciąga ludzi do centrum miasta, zwłaszcza w sobotę: atrakcyjne wystawy sklepowe i ciekawa oferta handlowa, inna niż w lokalu obok. Kawiarnie i restauracje, w których można też coś przekąsić na chybcika, najlepiej przy stoliku ustawionym na chodniku. I warte odwiedzenia muzea, kina, teatry i kabarety. To wszystko, w połączeniu z umiejętnie wyeksponowanymi zabytkami, pomnikami i innymi osobliwościami, stanowiącymi turystyczną atrakcję danego miasta sprawi, że ich śródmieście nie będzie straszyć pustką.

Udane połączenie historycznej substancji miejskiej z handlem detalicznym i gastronomią stanowi także ważny argument dla szefów dużych sieci handlowych, żeby ulokować w centrum własną filię lub wynająć powierzchnię handlową w jednym z pasaży. Błędem jest natomiast stawianie na urok miejskiej starówki, która bez czynnych lokali sklepowych i gastronomicznych zamienia się w martwą, filmową dekorację. Kropką nad i, jest udana oferta kulturalna: kina, teatry, muzea, wystawy i galerie sztuki. Taka sztuka udała się w Osnabrück. W tym liczącym ok. 150.000 mieszkańców mieście w Dolnej Saksonii duże centrum handlowe ulokowano tuż obok śródmiejskiego deptaku i te dwa elementy miejskiej panoramy żyją w doskonałej symbiozie, napędzając i inspirując się wzajemnie i skutecznie przyciągają ludzi.

Groźny wróg: IKEA i Internet

Idealnym rozwiązaniem jest ściągnięcie do cenrum miasta dużej galerii handlowej, ale tak można zrobić tylko wtedy, kiedy się dysponuje odpowiednio dużym, wolnym terenem. Właśnie z jego braku wielkie centra handlowe wyniosły się na przedmieścia, w pobliże autostrad. Skutki nie kazały długo na siebie czekać. Zwłaszcza w soboty na ich parkingach widać tysiące samochodów, a handlowy deptak w środku miasta wygląda jak wymarły.

Bildergalerie IKEA Weltweit Deutschland
IKEA, taka jak ta w Dreźnie, może być zagrożeniem dla mniejszych sklepów, ale wcale nie musiZdjęcie: dapd

Największym wrogiem drobnego handlu detalicznego w centrach mniejszych niemieckich miast okazała się szwedzka IKEA. Z nią nikt już raczej nie wygra, ale to jeszcze nie znaczy, że wokół niej musi wyrosnąć całe handlowe miasteczko. IKEA może z powodzeniem być tym, czym jest - dużym domem meblowym.

Nie warto też bać się szybko rozwijającego się handlu elektronicznego, twierdzą planiści. To prawda, że Amazon przyczynił się do zamknięcia wielu zasłużonych księgarni, a w Internecie moża taniej kupić sprzęt elektroniczny niż w rodzinnym sklepiku firmowym, ale i te formy sprzedaży mają swoją barierę rozwoju. Michael Reink ze Zrzeszenia Handlu Niemieckiego (HDE) twierdzi, że "w roku 2025 udział handlu elektronicznego w ogólnych obrotach handlowych wyniesie od 20 do 25 procent"l. Innymi słowy: trzy czwarte wszystkich towarów sprzedawanych będzie nadal w tradycyjnych sklepach, które mają do zaoferowania klientom coś, czego nie ma Internet - bezpośredni kontakt ze sprzedawcą i fachowcem w jednej osobie oraz serwis, który nie jest bezimienny. Jeśli poziom obsługi będzie odpowiadał stale rosnącym wymaganiom nabywców, ludzie powrócą do sklepów. Taniej nie znaczy przecież lepiej, a żaden lokal nie może marzyć o lepszym "punkcie" niż przy śródmiejskim deptaku. Trzeba tylko otrzepać je z kurzu, uwolnić je od niepożądanych zaszłości i spojrzeć na nie świeżym wzrokiem, uważają niemieccy planiści.

Eingang eines Internet-Cafes
Internet też ma swoje ograniczeniaZdjęcie: picture-alliance/dpa

Jennifer Fraczek / Andrzej Pawlak

red. odp.: Barbara Cöllen