1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Viktor Orban strzelił sobie w kolano [KOMENTARZ]

Karla Engelhard / tłum. Iwona D. Metzner30 października 2014

Szef rządu Węgier chce wprowadzić osobliwy podatek - od internetu. U Węgrów decyzja Viktora Orbana znów obudziła chęć protestu a premierowi w niczym nie pomoże.

https://p.dw.com/p/1Deeh
Proteste gegen Internet-Steuer in Ungarn 28.10.2014
Zdjęcie: Reuters/L. Balogh

Z punktu widzenia Viktora Orbana jego podatek od internetu jest genialny; jest niemal uniwersalnym narzędziem. Liczy na te pieniądze, bo zadłużenie kraju jest zatrważająco wysokie. Wynosi 80 procent PKB. A przy okazji ten podatek może pomóc w stłumieniu rozpowszechniania niekontrolowanych informacji.

Jeśli można opodatkować kawę, szampana czy bilety do kina, dlaczego nie możnaby obłożyć podatkiem przepływu danych w internecie? Zwłaszcza że w Niemczech, czy USA też już głośno się nad tym zastanawiano.

Karla Engelhard
Karla Engelhard, korespondentka telewizji publicznej ARD w WiedniuZdjęcie: picture-alliance/dpa/H. Galuschka

Ale wolność informacji nie jest kawą czy szampanem. A dla Węgrów, których już od dawna nie stać na bilety do kina, ściąganie filmów z Internetu i czytanie niezależnych blogów jest jedyną możliwością ucieczki przed jednolitą sieczką, serwowaną im przez sterowane przez państwo media.

Krytyka z własnego obozu

Jedyny w swoim rodzaju podatek Orbana, jest czymś bardzo nieprzemyślanym. Setki tysięcy osób wychodzi na ulicę, setki tysięcy osób wypowiada się na portalach społecznościowych przeciwko temu podatkowi. Ten protest ma przynajmniej w internecie więcej zwolenników, niż prawicowo-konserwatywna partia Orbana Fidesz. Premier Węgier został również skonfrontowany z nieoczekiwaną krytyką z własnego obozu politycznego. Zwolennicy ugrupowania Fidesz publicznie płoną ze wstydu, że popierają takie ugrupowanie.

Orban to wszystko ignoruje, a jego ministerstwo gospodarki, w dodatku zupełnie poważnie, poinformowało, że to nie jest podatek od internetu a podatek specjalny. To znaczy, że król wcale nie jest nagi, tylko że nie ma na sobie szat.

Operatorzy sieci wyliczyli, że po odciągnięciu wydatków na administrację, niewiele pozostanie po spodziewanych milionach z tytułu wpływów z podatku. Zwłaszcza że niemało już tradycyjnie „przyklei się” do rók władz podatkowych Węgier, nie mówiąc już o technicznych możliwościach ściągania narodowego podatku za globalny internet.

Większość popiera wartości Zachodu

Następująca zwykle po decyzjach Orbana krytyka z Brukseli, mimo że należy już prawie do rytuału, jest wsparciem dla demonstrantów. Bo większość Węgrów opowiada się za wartościami zachodnimi jak wolność słowa, prasy i dostępu do informacji.

Viktor Orban ma ze swą prawicowo-konserwatywną partią Fidesz komfortową sytuację, bo posiada 2/3 większości. Dlatego głosowanie za tym podatkiem wypadnie po jego myśli. Kwestią otwartą jest jednak, czy będzie go w stanie przeforsować. Na wzniesienie cyfrowego muru wielu Węgrów się nie zgodzi. Znów obudziła się w nich chęć do kreatywnego protestu i to we wszystkich grupach wiekowych i zawodowych. Na ulicach Węgier demonstranci skandują: „Tu mówią facebookowcy, tu mówi naród”, ale również „Orban, wynocha!”.

Karla Engelhard / tłum. Iwona D. Metzner