1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Podarunek dla archiwum miejskiego we Frankfurcie nad Odrą

11 stycznia 2006

Pod koniec ubiegłego roku archiwum Frankfurtu nad Odrą wzbogaciło się o bezcenne dokumenty – protokoły posiedzeń sądowych z XVI i XVII wieku. Dokumenty, które przez sześć dziesięcioleci uchodziły za zaginione, przywiózł miastu student z Poznania.

https://p.dw.com/p/BIf6
Ubogie w zbiory archiwalne miasto nad Odrą otrzymało piękny podarunek z Poznania.
Ubogie w zbiory archiwalne miasto nad Odrą otrzymało piękny podarunek z Poznania.Zdjęcie: AP

W ubiegłym roku, w październiku dostaliśmy e-mail z Polski. Zwrócił się do nas młody człowiek, Jacek Fligiel z informacją, że ma sześć foliałów z archiwami sądowymi i chętnie by je przekazał pierwotnemu właścicielowi. Oczywiście była to dla nas ogromna niespodzianka – podkreśla Ralf-Ruediger Targiel, dyrektor miejskiego archiwum we Frankfurcie nad Odrą. 25-letni Jacek Fligiel jest studentem prawa z Poznania:

Przeglądałem któregoś razu szafę w poszukiwaniu czegoś innego i zauważyłem, że są tam jakieś takie książki z dość sfatygowanymi okładkami. Było ich około 30. Zacząłem je przeglądać, tak z ciekawości i w ostatnim rzędzie stały największe i jak się później okazało, najstarsze. Dopytując babcię, bo dziadek niestety już nie żył, udało mi się dowiedzieć, skąd te książki znalazły się u nas w domu.

Tuż po powrocie do Poznania z Radomia, dokąd przesiedlono rodzinę w czasie wojny, dziadek Jacka – Marian Piotrowski, nadleśniczy, został przydzielony do pracy w nadleśnictwie Gryżyna w Lubuskiem. "Dziadek objeżdżał ten swój nowo objęty teren, żeby mieć jakieś lepsze rozeznanie i którego razu zobaczył te sterty, czy góry książek, bo tak to wyglądało z opisu babci, że były to dosłownie góry książek leżących po prostu w rowie, przy drodze z Gryżyny do Krosna Odrzańskiego. Po pobieżnym obejrzeniu ich dziadek pozbierał część tych książek, resztę zabrali okoliczni mieszkańcy i obawiam się, że zostały zachowane tylko te, które trafiły w ręce dziadka, bo przypuszczam, że reszta trafiła po prostu do pieca, na opał. Cóż, takie były wojenne warunki" - opowiada Jacek Fligiel. Wśród tomów uratowanych przez Mariana Piotrowskiego znalazły się właśnie księgi, które jego wnuk przywiózł do Frankfurtu. Sześć drogocennych, oprawionych w skórę tomów protokołów sądowych z lat 1587-1688. Drogocennych z racji wieku, ale przede wszystkim ze względu na ich znaczenie dla historii miasta, uważa Ralf-Ruediger Targiel.

Trzeba sobie uświadomić, że wszystkie posiedzenia sądu protokołowane były w takich właśnie księgach. Chodziło zazwyczaj o długi, o spory między mieszkańcami, sytuacje, kiedy musiał interweniować sąd. Każda księga obejmuje posiedzenia z roku, dwóch lat. Oczywiście są jeszcze luki, ale niektóre lata możemy teraz krok po kroku odtworzyć. Dla historii miasta to ogromna ilość informacji.

W 1944 roku znaczna część archiwum Frankfurtu została wywieziona, w tym kompletne archiwum sądowe – 128 tomów. Dokąd, nie wiadomo. Gdzieś za Odrę. Ówczesny archiwista miasta, jeszcze w ostatnich miesiącach wojny powołany do wojska, poległ. Przyjęto, że cenne foliały bezpowrotnie zginęły. W 1962 roku pierwsza niespodzianka – Polska zwróciła NRD 355 paczek z częścią odnalezionych, frankfurckich archiwów. I teraz niepodzianka druga, bez mała sensacja, bo w przeciwieństwie do tomów zwróconych w 62 roku, te są w znakomitym stanie – z podziwem stwierdza dyrektor archiwum:

Mamy w naszych zbiorach cenny XV-wieczny dokument pisany na wyprawionej skórze, czy raczej jego resztki, bo wyraźnie widać jak zostały z niego wycięte podeszwy. Dzisiaj trudno nam to sobie wyobrazić, tak jak fakt, że akta służyły na podpałkę, ale była to kwestia przetrwania. Tym bardziej musimy być wdzięczni tym, którzy mimo wszystko te rzeczy ratowali. W tym przypadku wnuk jest godny dziadka. Dziadek ratował, wnuk zwrócił te dokumenty tam, gdzie ich miejsce.

Pierwszym powodem, którym się kierowałem była chęć zwrócenia tych książek właścicielowi – tłumaczy Jacek Fligiel - Jako że dla nas, dla mnie, czy, że tak powiem szerzej, dla strony polskiej, mają one wartość tylko dlatego, że są stare a wiem, że dla Frankfurtu jest to fragment historii tego miasta, tego co się działo w mieście cztery wieki temu. Jest to po prostu część ich historii.