1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zbigniew Bujak: Solidarność jest dziełem Europy. To jej sukces

Barbara Cöllen24 sierpnia 2014

Bez europejskiej kultury, bez europejskiego kontekstu, bez ludzi, którzy pomagali polskiej opozycji i uczyli ją, Solidarność byłaby inna, twierdzi Zbigniew Bujak w rozmowie z Deutsche Welle

https://p.dw.com/p/1Cyzl
Zbigniew Bujak
Zdjęcie: DW/B. Coellen

Deutsche Welle: Pan często i chętnie przyjeżdża do Niemiec na wykłady.

Zbyszek Bujak: Przyjeżdżam tu chętnie, dlatego, że Niemcy są tymi ludźmi w Europie, którzy w pewnym sensie najlepiej doceniają Solidarność jako fenomen, jako zjawisko i kluczowe źródło zmian w Europie. I to się zaczęło bardzo wcześnie. Wiem już o kontaktach opozycji demokratycznej z intelektualistami z zachodnich Niemiec. I mam takie poczucie, że w Europie Zachodniej polska opozycja miała mocne wsparcie. Dla mnie taką legendarną postacią pozostanie Erwin Kristoffersen, były szef działu zagranicznego Niemieckiej Federacji Związków Zawodowych, DGB. To są te nazwy, te skróty, to są takie nazwiska jak Kristoffersen, które dobrze na mnie działają.

Solidarność nie jest specyficznym polskim fenomen

DW: DGB miało nota bene dostarczyć Panu za sprawą Kristoffersona całe studio do nagrywania audycji dla radiowęzłów zakładowych. Uniemożliwił to stan wojenny.

Zbyszek Bujak: Solidarność jest sukcesem Europy

ZB: Tak. On dobrze czuł tę część Europy. Na przykład przyjechał do regionu Mazowsze od razu z bardzo praktycznym wsparciem. To było urządzenie do powielania kaset magnetofonowych. Dzięki temu myśmy zrobili po raz pierwszy taki rodzaj „rozgłośni Solidarności”. Czyli produkowaliśmy audycje na kasetach, na tym urządzeniu były kopiowane i rozchodziły się do zakładów pracy, gdzie były odtwarzane w radiowęzłach. Mówię o tym dlatego, że ze strony Niemiec zawsze mieliśmy takie bardzo dobre praktyczne wsparcie. Oni dobrze rozumieli potrzeby, umieli o to pytać i do tego jeszcze genialne wsparcie merytoryczne – takie eksperckie. Niemcy naprawdę potrafili nam dużo pomóc. I to nie dlatego, że nam mówili, co robić, tylko dlatego, że umieli nam zadawać pytania: jak ten problem rozwiązujecie? A jak ten? … i to nas zmuszało do myślenia. Oczywiście natychmiast pytaliśmy ich: no dobra, a jak wy ten problem rozwiązaliście? Z reguły mówili: my mamy to dość dobrze rozwiązane, ale nie najlepiej. A wy możecie uniknąć błędów.

I teraz może powiem znów tak bardzo ogólnie. Otóż jednym z tych ciekawszych tematów dla nas było pytanie – a najwięcej dyskutowaliśmy z Niemcami i Szwedami – dlaczego uważacie Solidarność, jako związek zawodowy, za ciekawe zjawisko? I oni powiedzieli, że jest w Solidarności coś, co czyni ją bardzo nowoczesnym związkiem zawodowym na miarę XXI wieku. To mnie zaskoczyło. Oni chwalili strukturę terytorialną związku. I już wtedy, w 1981 roku, związkowcy opisywali mi zjawiska na rynku pracy, fenomeny, które będą się rozwijać. Tylko, że zachodnie związki zawodowe z klasycznymi strukturami w zakładach pracy nie były na to przygotowane. (…) To były dla mnie czasy bardzo ciekawych merytorycznych dyskusji. O czym? No, o Europie. Ale stan wojenny przerwał wszystkie merytoryczne prace, które tworzyły intelektualnie naprawdę nową jakość. Dlatego ja, przyjeżdżając tu do Niemiec, cały czas podkreślam, że Solidarność nie jest specyficznym polskim fenomenem. Nie. On wydarzył się w Polsce. Ale to jest fenomen europejski. Bez europejskiej kultury, bez europejskiego kontekstu, bez ludzi, którzy tu przyjeżdżali z Włoch, Hiszpanii, Francji, Niemiec, Szwecji, pomagali nam, uczyli nas, tej Solidarności by nie było. Ona byłaby inna, nie taka jaką się stała. Tutaj Solidarność jest dziełem Europy.

Heroiczne drobne gesty opozycji enerdowskiej

DW: Jakie były wtedy pana kontakty z opozycją NRD?

Zbigniew Bujak mit Markus Meckel
Zbigniew Bujak z Markusem MecklemZdjęcie: DW/B. Coellen

ZB: Wiedzieliśmy o dramatycznej sytuacji naszych przyjaciół – tak żeśmy się wtedy postrzegali. Mogliśmy dowiedzieć się o sobie tylko przez Wolną Europę. A czuliśmy się jak jedna rodzina, jeden zespół. Wiedzieliśmy, że każdy, nawet najdrobniejszy gest jest tam naprawdę gestem heroicznym. Żeby tam coś zrobić trzeba było wielkiej siły wewnętrznej. I to jest to, o czym mówię. Bo czym była Solidarność? Tak nagle sama z siebie wybuchła? Nie. Kiedy przyjmowaliśmy slogan Solidarności to ona już między ludźmi była, była już wypełniona treścią. To poczucie wspólnoty i wzajemnej odpowiedzialności za siebie, nie tylko w kraju, między środowiskami, już dawno istniało. I ja o tym chcę wszędzie mówić. Bo dla mnie ta wspólna Europa jest o tyle interesująca, że ona właśnie tę Solidarność z siebie wydała. To jest jej sukces, to jest jej dziecko to jest jej efekt.

Kiedy z młodymi ludźmi w liceach, gimnazjach, a nawet ze studentami rozmawiam o tym, czym się różni starogrecka przyjaźń od chrześcijańskiej miłości bliźniego, a później od braterstwa z rewolucji francuskiej przechodzimy do rozumienia Solidarności to nasuwają się fantastyczne wnioski. Wynika z tego, że solidarność wymaga myślenia i wymaga empatii. Ty musisz drugiego człowieka rozumieć. Chcesz mu pomóc to musisz go poznać. Chcesz mu pomóc to musisz wiedzieć, jak. I to wszystko właśnie działo się w Solidarności. Na przykład Niemcy, Szwedzi znakomicie wiedzieli, jak nam pomóc, czego my potrzebujemy. Myśmy do końca tego nie wiedzieli. (…) Ja zresztą czuję się autorem projektu, który nazywam „Solidarity Corps”. Czyli myślę o tych wszystkich ludziach z Europy a nawet na świecie, którzy umieli nam pomagać. Co więcej oni mają tę umiejętność niesienia pomocy, rozumienia, czytania, co inni potrzebują. My się z tymi Szwedami i Niemcami spotykamy i widać, że oni nadal potrafią myśleć, pytać, żeby dowiedzieć się, jak opozycjonistom pomagać. I dzisiaj taka Tunezja, Ukraina, Białoruś potrzebują takich ludzi z „Solidarity Corps”. Powinno się to zinstytucjonalizować i mieć ludzi gotowych w każdej chwili do wyjazdu z misją do takich krajów.

Ze Zbigniewem Bujakiem rozmawiała Barbara Cöllen