1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Sprytni fałszerze

4 września 2011

Fałszerze obrazów nie są wcale zapoznanymi geniuszami malarstwa, tylko uważnymi obserwatorami zjawisk na rynku sztuki. Wprowadzają nań to, czego poszukują kolekcjonerzy i na czym zarabiają galerie.

https://p.dw.com/p/12Sx0
Zdjęcie: dapd

Rozmowa z historykiem sztuki Susanna Partsch

DW: Fałszowanie obrazów znanych mistrzów najwyraźniej wciąż się opłaca, czego dowodzi najnowszy proces toczący się w tej chwili przed sądem w Kolonii. Co jednak kryje się za bumem na rynku fałszywych obrazów, jeśli pominąć aspekt finansowy tego procederu?

Sutanna Partsch: Wydaje mi się, że fałszerze dzieł sztuki robią to, aby zarobić pieniądze, nawet, jeśli Pani twierdzi, że nie jest to jedynym motywem ich działania. Najlepiej widać to na przykładzie jednego z najsłynniejszych fałszerzy obrazów w dziejach Hana van Meegerena, który w latach 30-tych ubiegłego wieku masowo fałszował i sprzedawał obrazy Jana Vermeera twierdząc, że odkrył pierwsze obrazy religijne tego mistrza. Później van Meegeren utrzymywał, że nie chciał wcale fałszować więcej obrazów i był przekonany, że już podczas próby sprzedaży pierwszego oszustwo wyjdzie na jaw. Nie mógł sobie jednak na to pozwolić, bo wcześniej zainwestował sporo pieniędzy w podrabiane obrazy, które malował przy użyciu drogich materiałów, takich, jak lapis lazuli i potrzebował pieniędzy na życie.

Vermeer, Maedchen mit der Perle
Obraz Jana Vermeera "Dziewczyna z perłą"Zdjęcie: picture-alliance / akg

Ale, w jaki sposób dali się oszukać nawet wybitni eksperci od flamandzkiego malarstwa tamtej epoki?

Można to wyjaśnić tym, że fałszerze obrazów na ogół bardzo dobrze się orientują, co jest aktualnie modne i poszukiwane na rynku dzieł sztuki. Jeśli ktoś długo poluje na dzieło ulubionego przez siebie mistrza i nagle dowiaduje się, że może je kupić po okazyjnej cenie, to wtedy z reguły nie przygląda mu się zbyt dokładnie. Ten właśnie mechanizm zadziałał podczas wspomnianej przed chwilą sprzedaży fałszywych obrazów Jana Vermeera. Natomiast w przypadku fałszerstw będących przedmiotem „procesu stulecia” przed sądem w Kolonii na pewno próbowano ustalić skąd pochodzą obrazy oferowane nabywcom, ale najwidoczniej nie drążono tego tematu do końca ze znanymi w tej chwili skutkami.

Czy to oznacza, że fałszerze uważnie obserwują zjawiska na rynku i próbują wskoczyć w pojawiające się na nim luki?

Jestem o tym przekonana. Angielski fałszerz obrazów Eric Hebborn napisał nawet podręcznik dla kolegów po fachu, w którym wyjaśnia dokładnie sposób, w jaki myślą i działają eksperci i co trzeba zrobić, żeby ich wyprowadzić w pole.

Mimo to udaje się wciąż ujawnić takie oszustwa. Z jakim skutkiem dla muzeów czy domów aukcyjnych?

Najczęściej katastrofalnym. Można to zauważyć na przykładzie domu aukcyjnego Lempertz w Kolonii, który popadł w poważne tarapaty, po tym, jak sprzedał podrobione pochodzące z nigdy nieistniejącej kolekcji Wernera Jägera. Natomiast w przypadku muzeów sfałszowane płótna zamyka się w magazynie i przestaje się w ogóle na ten temat mówić. Wyjątkiem był ostatni przypadek latem w muzeum National Gallery w Londynie. Muzeum zorganizowało wystawę, na której przedstawiło zakupione prze nie obrazy z epoki renesansu, które okazały się plagiatami. Przy okazji wystawy przedstawiono też metody, dzięki którym udało się te fałszerstwa wykryć. Przypadek ten uświadomił jednocześnie, jak wielkie znaczenie ma przy tym współpraca konserwatorów, naukowców i historyków sztuki.

Właściwie można stwierdzić, że niektóre muzea są same sobie winne, wystawiając podrobione dzieła sztuki. A może same tw pewnych okolicznościach jakoś w to zamieszane?

To motyw trudny do udowodnienia. Cofając się do ubiegłego wieku można podać przypadek Wilhelma Bode, naczelnego dyrektora Pruskich Muzeów w Berlinie. Zakupił on woskowe popiersie, rzekomo wykonane przez Leonardo da Vinci. I mimo, że wiele wskazywało na fałszerstwo, nie można było mu tego zakupu wyperswadować. Gazety rozpisywały się wtedy miesiącami na ten temat. Dzisiaj muzea rzeczywiście wystawiają sfałszowane płótna z entuzjazmem i rzadko reagują na czyjeś wątpliwości dotyczące ich prawdziwości.

Jacy artyści są wyjątkowo chętnie fałszowani? Są jakieś okoliczności, które ułatwiają podrobienie prac?

 

Metamorphosis of Narcissus
Obraz "Metamorfoza Narcyza" Salvadora DaliZdjęcie: picture-alliance/ dpa

Oczywiście, są na to przykłady. Weźmy chociażby Salvadora Dali, który sygnował czyste kartki papieru. To była doskonała podkładka dla fałszerzy. Bardzo chętnie podrabia się też Picasso, który dużo malował i szkicował. W jego wypadku stracono już przegląd sytuacji. Przeciwieństwem obu jest Paul Klee, który każdy obrazek czy szkic osobiście precyzyjnie odnotowywał w katalogu swoich dzieł. Wystarczy tylko zajrzeć do niego, by potem stwierdzić fałszerstwo.

Kim są fałszerze, którym udaje się tak dobrze kopiować artystów światowej klasy, że trudno potem plagiat odróżnić od oryginału?

Wcale nie liczą się tutaj wielkie umiejętności, bo pokolenie później plagiaty i tak są rozpoznawane. Po prostu w momencie, kiedy powstają współcześni dziwnym trafem są jak niewidomi. Za przykład może posłużyć przypadek włoskiego profesora Umberto Giunti. Sfałszował on Madonnę Botticelliego i plagiat sprzedano do Anglii i obecnie znajduje się w renomowanym instytucie naukowym Courtauld Institute. 30 lat później fałszerstwo wykryto, ale nie potrafiono stwierdzić, kto jest jego autorem. Dzisiaj, kiedy przyjrzymy się bliżej oryginałowi i podróbce, można zauważyć, jak puste są oczy Madonny w plagiacie i jak niezdarnym okazał się jej wykonawca w porównaniu z Botticellim. Ale mu współcześni tego nie dostrzegli.

Gudrun Stegen/ Alexandra Jarecka