1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy reformują służbę zdrowia

23 września 2010

Niemcy mają reformę ochrony zdrowia. Tak postanowiła we środę (22.09) rządząca koalicja. W istocie to wielki pakiet oszczędnościowy, który dotknie wszystkich, a głównie pacjentów.

https://p.dw.com/p/PJra
Nowa reforma zdrowia zwiąże ręce wszystkim, ale głównie pacjentomZdjęcie: Bilderbox

Po 10-miesięcznym maratonie wewnętrznych dyskusji, w środę (22.09) rządząca chadecko-liberalna koalicja przedstawiła długo wyczekiwany projekt reformy systemu ochrony zdrowia. „Kiedy politycy mówią o „reformach” ochrony zdrowia, to z reguły mają na myśli pakiety oszczędnościowe”, twierdzi Süddeutsche Zeitung. I w służbie zdrowia szykuje się w Niemczech wielkie oszczędzanie.

Niemieckim publicznym kasom chorych groził w przyszłym roku deficyt rzędu 11 mld euro, a niektórym wręcz bankructwo. Kasy chorych są bezpośrednio zależne od zarobków swoich członków. Kiedy coraz więcej ubezpieczonych traci pracę, kurczą się także wpływy kas chorych. Dzięki nowemu systemowi dziurawe budżety kas mają być zasilone dodatkowym zastrzykiem finansowym rzędu 6,3 mld euro oraz 2 mld z budżetu federalnego.

Bundesgesundheitsminister Philipp Rösler
Minister zdrowia Philipp Roesler broni swojej reformyZdjęcie: AP

Ale kryzys gospodarczy to tylko jeden z symptomów chronicznej choroby niemieckiej służby zdrowia. Rosnące koszty leczenia i eksplozja cen leków przybierają rozmiary prawdziwej pandemii. Dlatego minister Philipp Rösler (z zawodu lekarz) postawił na terapię wstrząsową. Pacjentem jest cały system publicznej służby zdrowia. Rządowa ustawa o finansowaniu publicznych kas chorych jest bolesna, ale „nie ma dla niej rozsądnej alternatywy”, broni swojego projektu minister. Na reformie chce on zaoszczędzić 1,6 mld euro. W całym systemie służby zdrowia dochodzą do tego już postanowione oszczędności na lekach rzędu 2 mld euro.

Czy składki znowu wzrosną?

W pierwszej kolejności reforma uderzy w 70 mln członków publicznych kas chorych. To ich barki będą musiały udźwignąć zmiany. W przyszłym roku składki na ubezpieczenie zdrowotne wzrosną łącznie z dzisiejszych 14,9 proc. dochodu do 15,5 proc., po czym zostaną zamrożone. Z tego udział pracobiorców wyniesie 8,2 proc. dochodu (dziś: 7,9 proc.). Przy miesięcznym wynagrodzeniu 3 tys. euro brutto oznacza to dodatkowe 108 euro na składkę.

Deutschland Gesundheit Kind beim Arzt U7
Opieka lekarska będzie coraz droższaZdjęcie: picture-alliance/ dpa

Także pracodawcy będą od 1 stycznia 2011 roku partycypować w rosnących kosztach. Ale ich wkład zostanie zamrożony na poziomie 7,3 proc. (dotąd 7,0 proc.). Takie rozwiązanie ma uzdrowić bolączkę niemieckiego systemu socjalnego - rosnące koszty czynnika pracy przez finansowanie systemu ubezpieczeń socjalnych ze składek, twierdzi minister zdrowia. W efekcie ryzyko rosnących kosztów będą musieli w przyszłości ponosić przede wszystkim pracobiorcy.

Koszty dla ubezpieczonych będą podwójne, bo - obok podwyższonej składki na ubezpieczenia zdrowotne – kasy chorych będą mogły wprowadzić niezależną od dochodu opłatę, tzw. składkę dodatkową. Projekt rządowy nie limituje górnej wysokości tej składki, jak w przypadku ubezpieczenia podstawowego. Co więcej, składkę tę będą musieli płacić nawet pobierający zasiłki dla bezrobotnych (tzw. Arbeitslosengeld 1). Z obowiązku płacenia wyłączeni będą tylko odbiorcy pomocy społecznej oraz osoby odbywające służbę cywilną.

Składki te będą wprowadzanie stopniowo, już od 2011, choć prawdopodobnie większość kas wprowadzi je dopiero w 2012 roku. W 2012 roku dodatkowa opłata wyniesie przypuszczalnie 5 euro, a w roku 2016 - 10 do 16 euro, wylicza Tagesspiegel. Ekonomista Jürgen Wasem oczekuje jednak, że do 2020 roku składka uzupełniająca może wynieść nawet 80 euro miesięcznie na ubezpieczonego. A kto nie zapłaci obowiązkowej opłaty w terminie, temu grozi upomnienie w wysokości trzech miesięcznych składek dodatkowych, przynajmniej 30 euro.

Kto nie chce płacić zwiększonych składek, ten po prostu będzie mógł zmienić kasę chorych. Takim rozwiązaniem rząd chce stymulować konkurencję na rynku kas chorych. Kasy chorych nie mogą natomiast zwiększać swoich kosztów administracyjnych. To ich wkład do solidaryzmu w opiece zdrowotnej.

Na czym polega społeczne wyrównanie?

Symbolbild Gesundheit Geld Finanzen Gesundheitswesen Krankenkasse Krankenbeitrag
Dla najbiedniejszych państwo dopłaciZdjęcie: Bilderbox

Obciążenie składką zdrowotną ma jedno ograniczenie: Nie może ono przekroczyć 2 procent dochodu. Przy dochodach 3 tys. euro brutto na miesiąc będzie to maksymalnie 60 euro miesięcznie. Gdy składka dodatkowa przekroczy ten dochodowy próg, wówczas różnicę pokryje państwo z podatków, w ramach tzw. społecznego wyrównania, zapewnia minister Rösler.

Przykład: Przy miesięcznym dochodzie 2 tys. euro maksymalne obciążenie może wynieść 40 euro. Gdy kasa chorych zażąda dodatkowej składki w wysokości 45 euro, wówczas ubezpieczony uzyska 5 euro wyrównania z państwowej kasy. Jeśli jednak kasa zażąda od niego 50 euro, wówczas ubezpieczony uzyska zwrot i tak tylko 5 euro.

Początkowo prawdopodobnie niewiele kas będzie potrzebowało wyrównania strat przez wprowadzenie dodatkowych opłat korygujących składkę podstawową. Ale z czasem składki mogą rosnąć, a tym samym wzrośnie obciążenie podatnika. Gdyby 2-procentowy próg dochodowy miałby zostać zamrożony na tak niskim poziomie, za kilka lat dojdzie „do znacznego obciążenia federalnego budżetu”, wyrokuje ekspert Wasem. „Dlatego już za kilka lat można oczekiwać dyskusji o podniesienie granicy do 3 lub 4 procent dochodów”.

Ministerstwo Zdrowia przewiduje, że za cztery lata dodatek budżetowy na „społeczne wyrównanie” może wzrastać o 1 mld euro rocznie. A z modelowych wyliczeń federalnego Ministerstwa Finansów wynika, że jeśli społeczne wyrównanie wyniosłoby 140 euro miesięcznie na ubezpieczonego, to aby sfinansować tę „zapomogę” trzeba by podnieść najwyższy próg podatkowy do 73 proc. zarobków lub więcej.

Dlaczego lekarze też protestują?

Ärzte Gesundheit Tarife
Lekarze odwracają się od ministra, ale nie od pacjentówZdjęcie: AP

Środowisko lekarskie też odczuje skutki racjonalizacji kosztów całego systemu i obawia się zamrożenia swoich zarobków. „Lekarze czują się zdradzeni przez ministra zdrowia”, pisze Süddeutsche Zeitung. Bo z jednej strony apeluje on do nich, aby pomogli zwiększyć dostępność opieki lekarskiej także w mniej atrakcyjnych regionach kraju. A z drugiej strony chce zmienić zasady finansowania lekarzy rodzinnych. Lukratywne kontrakty z kasami chorych zapewniały dotąd lekarzom pierwszego kontaktu dodatkowy zysk, a teraz umowy na nowych zasadach mają być podpisywane tylko wtedy, gdy lekarze udowodnią oszczędności w innym miejscu.

Jakie zmiany w opiece stacjonarnej?

W szpitalach i innych specjalistycznych jednostkach opieki stacjonarnej minister zdrowia szuka oszczędności na łączną sumę 500 mln euro. Tymczasem już dziś kliniki muszą walczyć o pacjentów-klientów, bo tylko dodatkowi pacjenci są gwarancją dodatkowych dochodów. Rosnących kosztów drogich terapii i zwiększanie honorariów lekarskich nie mogą przenosić na pacjentów. A koszty zabiegów i operacji rząd zamroził na stałym poziomie. Zwłaszcza mniejsze placówki obawiają się, że w takich warunkach mogą ugiąć się pod ciężarem ostrej konkurencji.

Lawina krytyki

Rządowy projekt ustawy o finansowaniu państwowych kas chorych to nie koniec, ale początek politycznej burzy. Federalny minister zdrowia Phillip Rösler, młody i ambitny polityk liberalnej FDP, marzył o modernizacji systemu ochrony zdrowia, głównie poprzez redukcję kosztów. W efekcie zaciskania pasa wylansowana przez niego „reforma” stała się gigantycznym pakietem oszczędnościowym. Postęp w medycynie, starzenie się społeczeństwa i kryzys gospodarczy… Eksplozja kosztów systemu ochrony zdrowia jest naturalną konsekwencją tych wyzwań. Ale według krytyków nowy system jest niesolidarny i należy inaczej rozłożyć akcenty, aby wielkie oszczędzanie nie dotknęło najsłabszych.

Karl W. Lauterbach, Gesundheitsökonom und Regierungsberater
Ekspert od ochrony zdrowia, Karl W. Lauterbach (SPD) ostro krytykuje reformęZdjęcie: dpa

Opozycja widzi w reformie ochrony zdrowia „zapalnik dwuklasowej medycyny” i „koniec solidaryzmu w ochronie zdrowia” (Kaul Lauterbach - poseł i ekspert SPD od ochrony zdrowia), a przedstawiciele środowisk socjalnych nazywają ją „zamachem na architekturę niemieckiego państwa socjalnego”. Plany rządu są niesocjalne, a umolnienie składek bez wytyczenia ich górnych limitów to „licencja do niekontrolowanego kasowania ubezpieczonych. Rencistom i najsłabiej zarabiającym grożą drastyczne skoki składek”, twierdzi dr Eberhard Jüttner z Parytetowego Zwiąku Pomocy Charytatywnej.

Nawet związki zawodowe i przedstawiciele pracobiorców krytykują jednym głosem plany rządu. Annelie Buntenbach z Niemieckiego Związku Zawodowego (DGB) eksplozję obciążeń pracodawców skwitowała jako „jeden z największych redystrybucyjnych programów przeciwko obywatelkom i obywatelom”, a Dieter Hundt, prezes Federalnego Zjednoczenia Niemieckich Związków Pracobiorców (BDA), powiedział, że „koalicja obiecała stabilne składki i uwolnienie czynnika pracy od kosztów systemu ochrony zdrowia. W rzeczywistości składki znacznie teraz wzrosną, i to na barkach pracodawców i pracobiorców”.

Reforma jest „symbolem porażki” ministra zdrowia i nieudanej próby „położenia nowych finansowych fundamentów dla niemieckiego systemu kas chorych”, twierdzi Süddeutsche Zeitung. To także wyraz „politycznej katastrofy” reformy koalicji, która nie wytrzymała presji w 10-miesięcznym maratonie wewnętrznych sporów o reformę. Nawet CSU, bawarska córka CDU, z byłym ministrem zdrowia RFN, obecnie premierem Bawarii Horstem Seehoferem na czele, nie zaakceptowała reform i zapewne nie spocznie dopóty, dopóki nie osłabi planów ministra Röslera i jego koncepcji „ryczałtowej składki”. A każdy ubezpieczony reformę na pewno zapamięta jako drastyczny skok składek na ubezpieczenia zdrowotne.

(ots/Süddeutsche Zeitung/Welt/Tagesspiegel/Spiegel)

Magdalena Szaniawska-Schwabe

Red. odp. Bartosz Dudek