1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kontrowersje wokół współpracy wojskowej w UE. "Miękka potęga"

Christoph Hasselbach / Bartosz Dudek20 grudnia 2013

Na szczycie UE w Brukseli szefowie państw i rządów uzgodnili pogłębienie współpracy wojskowej. Jednak problemy zaczynają się, gdy sięgnąć po konkrety.

https://p.dw.com/p/1AeHs
EU-Gipfel Francois Hollande und Angela Merke
Zdjęcie: Lionel Bonaventure/AFP/Getty Images

Czy każde małe europejskie państwo musi mieć własne lotnictwo wojskowe i szkolić na własny rachunek pilotów? Czy kraje Unii stać na to, by równocześnie pracować nad takimi samymi typami uzbrojenia? Czy to z powodów prestiżowych, czy z uszanowania tradycji - w polityce obronnej Europejczycy pozwalają sobie na równolegle działające struktury. W czasach dobrej koniunktury jest to do zaakceptowania, ale w gorszych czasach rosną wątpliwości co do gospodarności takiego postępowania. Poprzez współpracę i łączenie sił można bowiem zaoszczędzić wiele pieniędzy. Można wspólnie nabywać i pracować nad nowymi typami uzbrojenia, wspólnie szkolić żołnierzy, można też wspólnie przeprowadzać misje wojskowe. Co dobrze brzmi w teorii, nie sprawdza się jednak w praktyce

Francja prosi do kasy

Konkretny pomysł przedłożył prezydent Francji Francois Hollande. W 2013 roku wysłał francuskie wojska do Mali i do Republiki Środkowoafrykańskiej. W pierwszym przypadku chodziło o zapobieżenie islamskiej dyktaturze, w drugim o opanowanie chaosu związanego z próbą zamachu stanu. Oba te państwa to dawne francuskie kolonie. Francja działa tu także we własnym interesie. Obie misje są drogie. Hollande zaproponował, by utworzyć specjalny unijny fundusz na finansowanie takich interwencji. Otrzymał on poparcie "niemal wszystkich europejskich rządów. Teraz od politycznego poparcia trzeba przejść do finansowania" - twierdził na grudniowym szczycie w Brukseli Hollande.

Französische Truppen patrouillieren in Zentralafrikanischer Republik 8.12.13
Francuski patrol w Republice ŚrodkowoafrykańskiejZdjęcie: S.Kambou/AFP/GettyImages

Merkel woli dostarczać broń

Poparcie europejskich rządów nie było jednak tak jednoznaczne jak twierdził prezydent Francji. Premier Szwecji Fredrik Reinfeldt dał na przykład do zrozumienia, że każde państwo powinno samo pokrywać koszty własnych interwencji wojskowych, a tylko niektóre zadania, takie jak pomoc humanitarna, mogą być finansowane przez wszystkich. Także kanclerz Niemiec, Angela Merkel, nie jest zwolenniczką interwencji wojskowych, "ponieważ, my, Europejczycy, nie jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkich problemów świata, ale musimy pomóc regionom, by same rozwiązywały swe problemy". Merkel sugeruje, że od akcji wojskowych Zachodu, lepsze są dostawy broni. Merkel sprzeciwia się zwrotowi kosztów za interwencje wojskowe Francji chociażby z tego powodu, że Niemcy nie miały żadnego wpływu na podejmowane przez Francuzów decyzje.

Z kolei brytyjski premier David Cameron uważa współpracę wojskową Europejczyków za pożądaną, ale ostrzega przed tworzeniem równoległych struktur do NATO. W jego opinii mogłoby to osłabić Sojusz. W tym punkcie sprzeciwił mu się nikt inny jak sam sekretarz generalny NATO. Anders Fogh Rasmussen powiedział w Brukseli, że "silne zdolności obronne Europy nie wykluczają silnego NATO". - Jeśli my, Europejczycy, nie będziemy się troszczyć o nasze bezpieczeństwo, to ryzykujemy, że Ameryka się od nas odwróci, i Europa i Ameryka oddalą się od siebie" - przekonywał. Aby uspokoić Camerona Rasmussen dodał, że nie chodzi przecież o to, by stworzyć europejską armię. Tak jak dotychczas, każde państwo dysponować będzie własnym wojskiem.

NATO Generalsekretär Anders Fogh Rasmussen Pressekonferenz zu Syrien in Brüssel
Rasmussen: NATO i UE uzupełniają sięZdjęcie: Reuters

"Miękka potęga"

Szefowie państw i rządów UE postanowili w końcu na brukselskim szczycie, że między 2020 a 2025 wspólnie stworzą europejski typ samolotu bezzałogowego (dron). Do udziału w projekcie zgłosiło się jak dotąd siedem państw, w tym Niemcy. Jak będzie przebiegała dalsza współpraca wojskowa w ramach Unii, nie wiadomo. Wielu polityków skarży się na wojskową słabość UE. Jeśli już Europejczycy decydują się na interwencję militarną, to nie jako unia, a jako poszczególne państwa. Jednak inni politycy nie widzą w tym problemu. Siła Europy leży w jej dyplomacji - argumentują. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz uważa w każdym razie, że "rola Unii Europejskiej w średniej perspektywie będzie rolą »miękkiej potęgi«. Z pewności nie staniemy się potęgą militarną". Kwestię czy to dobrze, czy źle, Schulz pozostawił otwartą.

Christoph Hasselbach / Bartosz Dudek

red. odp.: Elżbieta Stasik