1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Głos FAZ o Polonii w Niemczech

4 czerwca 2011

„Viva Polonia“ pod takim tytułem Frankfurter Allgemeine Zeitung zamieszcza całostronicowy artykuł nakreślający kompleksowy wizerunek obecnej Polonii w Niemczech i obwieszcza „zmierzch” starej Polonii.

https://p.dw.com/p/11UQr
Treffen der Auslands - Polen im Dreiländereck - Polonia 2009. Foto: Barbara Cöllen am 2. Mai 2009 im Dreiländereck.
Dumni z polskiego pochodzeniaZdjęcie: DW / Barbara Cöllen

"Polacy w Niemczech są często tak niemieccy jak Niemcy, a Niemcy, którzy przybywają z Polski, są często tak polscy jak Polacy" – zauważa Reiner Burger na łamach frankfurckiej gazety . Wskazuje on też, że „stara Polonia, to już przeszłość", że "powstała już dawno nowa, która nie czuje się krzywdzona”.

Komentator zabiera czytelników „śladami mniejszości, której nie ma” najpierw po Bochum, gdzie na fasadzie odkrywa świadectwo obecności „pruskich Polaków” w okresie przełomu XIX i XX wieku w „dynamicznie rozwijającym się nadreńsko-westfalskim regionie przemysłowym”. W tamtych czasach Bottrop, przypomina autor, był nazywany „małą Warszawą”, a Wanne uchodziło za oficjalną „polską stolicę Westfalii”. Duisburg-Hamborn nazywano potocznie „Polską nad Renem”, a „w Bochum , gdzie "mieścił się polski Bank Robotników i wpływowe polskie związki zawodowe, które wydawały własną gazetę robotniczą, było centrum polskiej inteligencji tzw. Ruhrpolen” - pisze FAZ. Autor odwiedza w Bochum Marka Wójcickiego, szefa Związku Polaków w Niemczech, który jest rzadkim gościem w oficjalnej siedzibie organizacji, która, jak nadmienia, „znajduje się w opłakanym stanie”. Marek Wójcicki, pisze autor artykułu, kieruje organizacją z Frankfurtu nad Menem, gdzie mieszka i pracuje jako doradca biznesowy.

„Zresztą starej Polonii, starej diaspory w Niemczech, i tak już nie ma” - podkreśla. "Korzeni w Zagłębiu Ruhry nie ma też Wójcicki", który do Niemiec przyjechał w 1982 roku, „ale nie jako Polak, ściśle mówiąc”, zauważa Reiner Burger. „W Polsce był więźniem politycznym. Aby wyrwać się z rządzonego przez komunistów kraju, powołał się na swoje niemieckie korzenie i przyjechał jako przesiedleniec.” Szef Związku Polaków w Niemczech opowiada autorowi artykułu o „nacechowanych schizofrenią czasach”, w których „trzeba było się podać za Niemca, żeby wyjechać na Zachód". Wójcicki zapewnia Reinera Burgera, że "nie on jeden tak czuje".

„Do Niemiec, jako przesiedleniec trafił też Wiesław Lewicki. Było to w 1985 roku i tylko, dlatego się udało, gdyż jego żona ma pochodzenie niemieckie.” Autor artykułu przytacza wypowiedzi szefa Konwentu organizacji polonijnych, który wskazuje na dysproporcje w finansowaniu Polonii przez rząd Niemiec i finansowaniu mniejszości niemieckiej przez rząd Polski. Obaj, Wójcicki i Lewicki, pisze FAZ , „biorą od miesięcy udział w rozmowach tzw. „okrągłego stołu”, przy którym zasiadają przedstawiciele obu krajów i rozmawiają o sytuacji Polaków w Niemczech. Pretekstem do tego jest dwudziesta rocznica podpisania Traktatu (polsko-niemieckiego, przyp. tłum.), która ma być uroczyście obchodzona.”

W związku z tym Bundestag zamierza w najbliższy czwartek przed obchodami rocznicowymi uhonorować i rehabilitować 1200-2000 działaczy polonijnych, prześladowanych w hitlerowskiej Rzeszy. Zadeklarowano także utworzenie centrum dokumentującego dzieje i kulturę Polaków w Niemczech. Autor artykułu przypomina, że „Gazeta Wyborcza” nazwała to „wyjątkowo ważnym gestem”. Lecz, jak pisze, „szczerze mówiąc, Polakom i polskim Niemcom chodzi o mniej, a jednak o wiele więcej. Niemcy w Polsce mają zapewnioną naukę niemieckiego, o lekcjach polskiego dla Polaków w Niemczech nie może być mowy”, zaznacza autor i cytuje Wójcickiego, który wskazuje, że „żądamy od rządu federalnego, żeby wreszcie wypełnił na zasadzie symetrii zapisy traktatowe z 1991 ”, po czym stwierdza, że „w każdym razie minął czas zwodzenia obietnicami.” Wójcicki wskazuje, że rząd niemiecki nie dopełnił obowiązków. „Dlatego musimy teraz otrzymać status mniejszości, żeby móc się odwoływać do naszych praw”, zaznacza.

Autor artykułu tłumaczy, że zgodnie z treścią polsko-niemieckiego Traktatu prawa mniejszości mają tylko osoby pochodzenia niemieckiego mieszkające w Polsce. Dla Polaków mieszkających w Niemczech Traktat takiego statusu nie przewiduje", zauważa FAZ. Dotyczy on osób z niemieckim obywatelstwem w RFN, które mają polskie pochodzenie lub przyznają się do polskiej kultury i polskiego języka. „Są to tacy ludzie, jak Wójcicki i Lewicki, zauważa Reiner Burger, którzy, jak wiele osób niemieckiego pochodzenia, dopiero niedawno przyjechali do Niemiec.”

Autor artykułu wyjaśnia, że ta precyzyjna definicja służy ważnej sprawie. „Niemcy, jako kraj, do którego napływają migranci z wielu krajów, nie chce się stać krajem mniejszości narodowych. „Nie chce się stwarzać w tej kwestii precedensu”, jak otwarcie przyznał cytowany przez autora artykułu szef Zrzeszenia Towarzystw Polsko-Niemieckich, Dietmar Nietan. Dowiadujemy się, że to nie zadowala przedstawicieli Polonii, która powołuje się na staut mniejszości dla Polaków w Republice Weimarskiej. FAZ poszło w artykule tym tropem i wskazuje na badania tzw. polsko-niemieckiej „Grupy Kopernika” przy Niemieckim Instytucie Spraw Polskich w Darmstadzie, która stwierdza brak tego statusu po ustanowieniu nowego porządku państwowego po drugiej wojnie światowej.

Ekspert ds. wschodnioeuropejskich Fundacji Bertelsmanna, nazywa w rozmowie z FAZ toczone dyskusje „mydleniem oczu”. Niemiecki ekspert wskazuje, że „narodowo-konserwatywny obóz w Polsce chętnie posługuje się w okresie wyborów kartą Polonii w Niemczech do celów wewnątrzpolitycznych . Podejrzewa on także, że kilku funkcjonariuszom polonijnym w Niemczech chodzi o to, aby wykorzystać presję rozmów negocjacyjnych przed 20. rocznicą podpisania polsko-niemieckiego Traktatu, aby wywalczyć jak najwięcej pieniędzy – według motta: wymyślimy sobie mniejszość, aby dostać fundusze.” Rozmówca autora artykułu przyznaje, że pieniądze są na pewno potrzebne na naukę języka polskiego. FAZ stwierdza po zacytowaniu wypowiedzi ekspertów, że: „Być może sprawa jest też dlatego tak skomplikowana , ponieważ Polonia ma wiele twarzy”.

Nie jest to „grupa heterogenna”, wskazuje Cornelius Ochmann z Fundacji Bertelsmanna , i „Polacy z Polski nie zawsze są Polakami”, zaznacza gazeta, wskazując na setki tysięcy osób pochodzenia niemieckiego, które w latach 1980-1990 emigrowały z Polski do Niemiec. I dlatego, pisze FAZ, nie może być mowy „z formalnego punktu widzenia”, jak to sformułowała w raporcie „Grupa Kopernika”, aby „niemiecko-polską i polsko-niemiecką szarą strefę” uznać za mniejszość.

Jak twierdzi Andrzej Kałuża, rzecznik Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadzie, „polską kulturę w Niemczech takie sprawy niewiele obchodzą.” Uważa on, że ludzie z polskimi korzeniami w Niemczech nie interesują w „czasach, kiedy Europa się zrasta, niedorzeczne debaty dotyczące anachronicznych koncepcji mniejszości narodowej.”

FAZ wskazuje, że różnego rodzaju polonijne organizacje kościelne i laickie liczą raptem 25 tys. członków. „Tylko pięćset osób z nich czynnie angażuje się w prace organizacji. I są to nie tylko zawsze Kowalscy i Schimańscy, ale i Podolscy i Klose, potomkowie Kuzorrasów i Burdenskich. Dla nich wszystkich będzie więcej pieniędzy i może ufundowane z budżetu państwa biuro dla Polaków w Berlinie. Rząd federalny zamierza również we współpracy z landami zadbać o nauczanie języka polskiego. A w Bochum powstanie Centrum Polonii.”

Frankfurter Allgemeine Zeitung/Basia Coellen

Red.odp.: Małgorzata Matzke