1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
klimatEuropa

COP28: Czego się spodziewać po szczycie klimatycznym ONZ?

Beatrice Christofaro
30 listopada 2023

Po roku rekordowych temperatur, zabójczych powodzi i niszczycielskich pożarów ZEA organizują w Dubaju doroczny szczyt klimatyczny ONZ, którego celem jest zapobieżenie katastrofie.

https://p.dw.com/p/4Zb1n
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich ruszają obrady konferencji COP28
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich ruszają obrady konferencji COP28Zdjęcie: Amr Alfiky/REUTERS

Wybór naftowego giganta, jakim są Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZAE), na gospodarza 28.negocjacji klimatycznych ONZ okazał się kontrowersyjny. Podobnie decyzja o mianowaniu Sultana al Jabera, ministra przemysłu i zaawansowanych technologii ZEA oraz dyrektora generalnego Abu Dhabi National Oil Company (ADNOC), na przewodniczącego corocznego szczytu.

Sultan Ahmed Al Jaber
Sultan Ahmed Al JaberZdjęcie: Sascha Schuermann/Getty Images

Podczas gdy światowi przywódcy z zadowoleniem przyjęli nominowanie na to stanowisko dyrektora firmy wydobywającej paliwa kopalne (wysłannik USA ds. klimatu John Kerry mówił o „wspaniałym wyborze”), wielu polityków i grup ekologicznych nie kryło oburzenia. Ponad 130 ustawodawców z Unii Europejskiej i USA podpisało list otwarty, w którym twierdzą, że ta nominacja „stwarza ryzyko podminowania negocjacji”.

Dyskusje na COP28 obejmą całe spektrum tematów, poczynając od walki z emisjami w rolnictwie i bezpieczeństwa żywnościowego, po sposoby dostosowania się państw do ekstremalnych warunków pogodowych pojawiających się w miarę ocieplania planety poprzez spalanie paliw kopalnych.

Rozmowy mają jednak być zdominowane przez trzy kluczowe kwestie: finansowanie klimatyczne dla krajów narażonych na skutki globalnego ocieplania, zwiększenie zobowiązań do redukcji emisji i stopniowe wycofywanie się ze stosowania paliw kopalnych.

Co dalej z funduszem strat i szkód?

Koncept funduszu strat i szkód (angielski termin „loss and damage”, „straty i szkody”, jest pojęciem stosowanym w polityce środowiskowej i klimatycznej, by opisywać działania takich szkodliwych dla klimatu czynników, jak np. gazy cieplarniane – przyp.) dla państw o niskich dochodach, które zostały dotknięte ekstremalnymi warunkami pogodowymi, przez długi czas napotykał opór ze strony bogatych i produkujących wiele zanieczyszczeń krajów. Obawiały się one, że będą musiały wpłacać na fundusz ogromne kwoty. W jednym z badań z 2018 roku oszacowano, że straty spowodowane zmianami klimatu mogą kosztować dotknięte nimi kraje od 290 do 580 miliardów dolarów.

W Bałtyku zaczyna brakować tlenu

Harjeet Singh, szef globalnej strategii politycznej w Climate Action Network (CAN) z siedzibą w Bonn, powiedział DW, że kraje rozwijające się, najbardziej narażone na konsekwencje globalnego ocieplania, mają niewielki wkład do emisji paliw kopalnych.

– Kto ponosi największą odpowiedzialność? To bogate kraje wprowadziły do atmosfery blisko 80 procent emisji gazów cieplarnianych, które są odpowiedzialne za kryzys klimatyczny – zauważa Singh.

Jednak na ubiegłorocznym szczycie COP27 delegaci osiągnęli znaczący przełom, zgadzając się na powołanie funduszu, który by pomagał krajom rozwijającym się w odbudowie po klęskach żywiołowych. Delegaci w Dubaju będą musieli uzgodnić drobniejsze kwestie sporne, takie jak to, które kraje będą miały dostęp do funduszu, kto będzie do niego wpłacać i ile oraz w jaki sposób będzie on zarządzany.

Przed rozmowami komitet przejściowy złożony z przedstawicieli krajów rozwijających się i rozwiniętych opracował zalecenia mające odpowiedzieć na te pytania. Burzliwe dyskusje kilkakrotnie kończyły się fiaskiem, zanim doprowadziły do wstępnego porozumienia. Zaproponowano w nim, żeby tymczasowym gospodarzem funduszu został Bank Światowy. Jest to interpretowane jako duże ustępstwo ze strony krajów rozwijających się, które obawiają się, że ta instytucja przyniesie większe wpływy krajom bogatszym.

Komitet jest też przeciwny, by płatności były prawnie wiążące. Zamiast tego wezwał kraje rozwinięte, by wnosiły wkład do funduszu. – Jako społeczeństwo obywatelskie jesteśmy bardzo zaniepokojeni, ponieważ nie uważamy tych zaleceń za zbyt mocne, szczególnie jeśli chodzi o zobowiązanie państw rozwiniętych do pokrywania strat i szkód – mówi Singh.

Śledzenie zobowiązań klimatycznych

W 2015 roku prawie 200 rządów podpisało historyczne Porozumienie Paryskie, prawnie wiążący traktat, którego celem jest utrzymanie globalnego wzrostu temperatury na poziomie znacznie poniżej dwóch stopni Celsjusza w porównaniu z poziomem sprzed epoki przemysłowej. Średnia temperatura wzrosła już o 1,2 stopnia Celsjusza, a wg prognoz rok 2023 ma być najgorętszym od początku pomiarów.

W tym roku COP dokona pierwszego „globalnego podsumowania” postępów każdego z państw, które zobowiązały się do ograniczania emisji. – Chodzi o to, by przyjrzeć się, co zostało osiągnięte, gdzie są luki i co jeszcze trzeba zrobić – mówi Singh. – To jest proces reagowania na odkrycia naukowe – wyjaśnia.

Inwentaryzacja, która rozpoczęła się w 2021 roku, obejmowała gromadzenie i analizowanie danych dotyczących rządowych planów działania w zakresie klimatu, redukcji emisji i wysiłków adaptacyjnych. Zostały one zebrane w raporcie ONZ opublikowanym we wrześniu. Zawarto w nim ostre ostrzeżenie dla całej planety, a także dla delegatów na COP, że poszczególne kraje są daleko od drogi, którą powinny zmierzać, a ramy czasowe na utrzymanie planety w stanie nadającym się do życia gwałtownie się zamykają.

Podczas COP28 państwa i korporacje będą musiały według tego raportu przyspieszyć swoje działania, których celem jest szybka dekarbonizacja. Jednym z priorytetów będzie zwiększanie ambicji w zakresie redukcji emisji.

Odchodzenie od paliw kopalnych

Chociaż rządy od dawna wiedzą, że spalając węgiel, ropę i gaz napędzają zmiany klimatyczne, wiele z nich nie ma zamiaru z tego rezygnować. Nowy raport ONZ faktycznie pokazuje, że kraje naftowe planują ogromną ekspansję, która wysadziłaby światowy budżet węglowy i postawiłaby pod znakiem zapytania przyszłość ludzkości.

Delegaci na COP nigdy oficjalnie nie zobowiązali się do zaprzestania korzystania z paliw kopalnych. Zostały one po raz pierwszy wspomniane w oficjalnych decyzjach podczas COP26 w Glasgow, kiedy rządy zgodziły się na „stopniowe odchodzenie” od węgla, w obawie przed decyzji całkowitym wycofaniem się z jego używania.

Po złożeniu tych zobowiązań ilość spalanego węgla nawet wzrosła. W ubiegłym roku delegatom nie udało się wezwać do rezygnacji z wszystkich paliw kopalnych, pomimo zawiązania się koalicji około 80 państw, które do tego dążyły.

Mimo to niektórzy działacze są optymistyczni co do tego, że nowe zalecenia w globalnym raporcie inwentaryzacyjnym z września wprowadzą tę kwestię na agendę COP28. W raporcie ONZ zaapelowano o zwiększenie produkcji energii ze źródeł odnawialnych „przy jednoczesnym wycofywaniu się z wszystkich paliw kopalnych”.

Romain Ioualalen z organizacji Oil Change International, która zajmuje się ujawnianiem prawdziwych kosztów paliw kopalnych i ułatwianiem przechodzenia na czystą energię, twierdzi, że to pokazuje, jak bardzo zmieniła się sytuacja w tej kwestii. – Ze względu na wpływy krajów produkujących ropę i gaz jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, że można mieć decyzję COP ws. wycofywania się z paliw kopalnych – mówi w rozmowie z DW.

Sprzeciw państw arabskich

Na szczycie może jednak dojść do poważnego sprzeciwu, biorąc pod uwagę, że producenci ropy i gazu, tacy jak gospodarz COP 28, czyli Zjednoczone Emiraty Arabskie, są tak oporni. Minister do spraw klimatu tego państwa Mariam Almheiri powiedziała agencji Reutera, że taki krok zaszkodziłby krajom produkującym paliwa kopalne, których dochody zależą od tej produkcji.

COP, Dubaj
COP, DubajZdjęcie: Giuseppe Cacace/AFP

Ioualalen uważa jednak, że brak porozumienia w sprawie stopniowego wycofywania się z paliw kopalnych zaszkodzi wiarygodności szczytu. – Ludzie zaczną zadawać pytania o to, dlaczego wciąż się spotykamy, skoro nie możemy dojść do porozumienia w sprawie tego, co tak naprawdę napędza ten problem, który próbujemy rozwiązać – mówi. – Będzie to również sygnał dla przemysłu naftowego i gazowego, że rządy nie podchodzą poważnie do transformacji – twierdzi przedstawiciel organizacji Oil Change International, który jednak, podobnie jak aktywiści, wierzy, że ten szczyt wart jest zachodu.

– W przestrzeni dyplomatycznej nie toczy się żaden inny proces, w którym kraj liczący 50 czy 100 tysięcy mieszkańców mógłby przeciwstawić się Stanom Zjednoczonym czy Chinom i zarzucić im brak ambicji w kwestii zmian klimatu – podkreśla Ioualalen. – Jest niedoskonały, ale nadal bardzo cenny.