1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Migranci w Niemczech [KOMENTARZ]

Robert Schwarz 11 października 2013

W Niemczech pokutuje opinia, że imigrant to osoba o niskim poziomie wykształcenia, stanowiąca obciążenie dla systemu socjalnego. To krzywdzące, twierdzi w komentarzu Robert Schwarz.

https://p.dw.com/p/19y3a
Robert SchwartzZdjęcie: DW

Imigranci znów znaleźli się w Niemczech w centrum uwagi. Tym razem w kontekście nie tylko ciągle dyskutowanej imigracji biedy i przestępczości, lecz także edukacji.

Fakty: Niemcy znaleźli się w międzynarodowym porównaniu poziomu edukacji wśród dorosłych (Test OECD „PISA dla dorosłych”) w środku pola. Winne temu są – tak podają niemieckie media – środowiska społeczne o niskiej świadomości wagi edukacji. I – imigranci. To spore uogólnienie. Żeby nie powiedzieć: uproszczenie.

Podsumujmy: imigranci plądrują nasz system socjalny, popełniają przestępstwa, w dużym stopniu przyczyniają się do głupienia naszego społeczeństwa. Co na to pomyśli sobie przeciętny Niemiec? Cudzoziemcy z powrotem do domu! – to najbardziej prawdopodobne.

Darowana szansa

Powróćmy do początków historii RFN. Po katastrofie, jaką była II wojna światowa, był Plan Marshalla, który pozwolił na systematyczną odbudowę zachodniej części Niemiec. Po 40 latach, po zjednoczeniu podzielonych Niemiec, wprowadzono podatek solidarnościowy, płacony przez podatników zachodnich landów na rzecz wschodnich Niemiec – do dzisiaj, blisko 25 lat od zjednoczenia, ciągle jeszcze obowiązujący.

Po dwóch dyktaturach (każda o innym charakterze politycznym) ludzie i społeczeństwo w Niemczech otrzymali pomoc, aby wyjść z nędzy. Na taką skalę nie miało to miejsca w żadnym innym kraju świata. A, że ludzie we wschodnich i zachodnich Niemczech otrzymali szansę, Niemcy stały się bogate i seksy. I stały się krajem docelowym dla migrantów.

Lecz także w zamożnej RFN wielu ludzi żyje na skraju nędzy – imigranci i rodowici Niemcy. Z trudnymi warunkami życia ściśle powiązany jest trudny dostęp do edukacji i to niezależnie od tego, czy ktoś jest cudzoziemcem, czy tubylcem. Lecz wskazywanie na imigrantów jako grupę osób słabo wyedukowanych jest już samo w sobie świadectwem… braku edukacji.

Dzieje sukcesów imigrantów

Przykład z życia codziennego: dzieci w Niemczech pytane są przy zapisach do szkoły o pochodzenie. Informacja o cudzoziemskim pochodzeniu jest skrupulatnie wpisywana do akt. Na pytanie „Dlaczego?” rodzice otrzymują odpowiedź, że dane te są przeznaczone „do celów statystycznych”. Szczególne uzdolnienia dziecka nie odgrywają żadnej roli. Bardziej liczy się cudzoziemskie pochodzenie. Znam wiele takich przypadków. Te dzieci już dawno znajdują się w grupie prymusów, niektóre z nich przeskakują klasę, lecz te informacje nie pojawiają się w żadnych statystykach.

Coś wreszcie musi się zmienić w świadomości społeczeństwa w Niemczech. Nie mam na myśli jakiegokolwiek upiększania często katastrofalnych warunków, w jakich żyją w tym kraju także imigranci. Lecz byłbym rad, gdyby mój niemiecki sąsiad dowiadywał się częściej o sukcesach, do których w tym kraju przyczynili się też imigranci. To w dużym stopniu wpłynęłoby na postrzeganie otaczającego go świata. I może wtedy nie będzie on znów szukał „winy” wśród „przyjezdnych”, lecz w sobie samym.

„Korzenie cudzoziemskie” powinny mieć pozytywne konotacje

Kraj poetów i myślicieli musi w globalizującym się świecie zmienić sposób myślenia: także imigranci wzbogacają społeczeństwo, systemy socjalne i przyczyniają się do ogólnospołecznego dobrobytu. Z drugiej strony: grupom społecznym, które znajdują się w trudnej sytuacji materialnej – migrantom czy nie - należy pomóc. W tym celu potrzebne są konkretne decyzje polityczne.

Najwyższy czas, aby pojęcie „pochodzenie cudzoziemskie” miało pozytywne konotacje, a nie było tylko politycznie poprawnym wyrażeniem i antysłowem roku (Unwort des Jahres). Powiedzmy sobie szczerze: Czy w nowoczesnym i otwartym społeczeństwie ma w ogóle jeszcze znaczenie, jakie pochodzenie ma ktokolwiek? Owszem, dla określenia własnej tożsamości. Ale poza tym? Przy zapisach do szkoły, przy przyjęciu do pracy, itd.? Raczej nie.

Niewielu ludzi w Niemczech wie, że do kategorii imigrantów zalicza się nie tylko wszystkie osoby, które przybyły na teren obecnej Republiki Federalnej Niemiec po 1955 roku, ale także ich dzieci i wnuki, które tu przyszły na świat.

To niedorzeczność, uważa imigrant, który jest autorem tego komentarza.

Robert Schwarz / tłum. Barbara Cöllen

Red.odp.: Anna Mierzwińska

Robert Schwarz jest kierownikiem Redakcji Rumuńskiej rozgłośni Deutsche Welle