1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bundeswehra: niewygodne pytania o misję w Afganistanie

17 grudnia 2022

Chaotyczne wycofanie się Bundeswehry i jej zdesperowani afgańscy pomocnicy – komisja śledcza Bundestagu uważnie to analizuje. Dokonała już pierwszej oceny.

https://p.dw.com/p/4L6Z0
Bundeswehra w Afganistanie
Spojrzenie wstecz na Afganistan i dręczące pytanie: Dlaczego nie udało się spacyfikować tego kraju?Zdjęcie: Martin Staudinger/dpa/picture-alliance

„Jak doszło do mylnej oceny sytuacji, błyskawicznego przejęcia władzy przez talibów i pospiesznego wycofania się z Afganistanu?” – to kłopotliwe pytanie zadał w czerwcu tego roku w Bundestagu poseł SPD Ralf Stegner.

Dziesięć miesięcy wcześniej, w sierpniu 2021 roku, talibowie odbili Kabul. Międzynarodowa misja wojskowa w Afganistanie pod kierownictwem USA, w której uczestniczyły również Niemcy, od początku budziła liczne wątpliwości i po 20 latach zakończyła się fiaskiem.

Ralf Stegner stoi obecnie na czele parlamentarnej komisji śledczej, która szuka odpowiedzi na jego pytanie. Świadkowie są przesłuchiwani od września. Wszyscy mieli lub mają coś wspólnego z zaangażowaniem Niemiec w Afganistanie.

Pracują w ministerstwach, dla organizacji pomocowych lub działali jako lokalni pomocnicy m.in. Bundeswehry. Łączy ich rozczarowanie i oburzenie, że ta, często zagrażająca ich życiu, misja nie powiodła się.

Przedstawiciel rządu USA i talibowie podpisujący tzw. porozumienie z Doha
Początek końca? Przedstawiciel rządu USA i talibowie podpisujący tzw. porozumienie z DohaZdjęcie: Hussein Sayed/AP/dp/picture alliance

Punkt zwrotny misji

Istnieje kilka prób wyjaśnienia tej klęski, ale jedno słowo przewija się niczym czerwona nić przez prace komisji śledczej Bundestagu: Doha. Zawarte w tym mieście porozumienie między rządem USA a talibami w lutym 2020 roku uznaje się za punkt zwrotny misji w Afganistanie.

Uzgodniono wówczas stopniowe wycofywanie wojsk amerykańskich z tego kraju. W negocjacjach w Dosze nie brał udziału ani ówczesny rząd afgański, ani sojusznicy USA.

– Współpraca mogła być lepsza – twierdzi Ralf Stegner w rozmowie z DW o tym dyplomatycznym i militarnym punkcie zwrotnym. Podkreśla jednocześnie, że po trzech miesiącach działania komisji śledczej Bundestagu jej prace wciąż znajdują się w fazie początkowej.

Ale już widoczne są pewne aspekty tej najdłuższej, największej i najdroższej misji zagranicznej Bundeswehry. Na przykład ocena, że Afganistan padnie ostatecznie łupem talibów, nie mogła być dla nikogo zaskoczeniem.

– Właściwie najpóźniej na dziewięć miesięcy przed ich wejściem do Kabulu nie było prawie żadnych innych prognoz – podkreśla poseł SPD.

Uprawa maku w Afganistanie
Uprawa maku do produkcji narkotyków była i jest ważnym źródłem dochodów dla wielu osób w AfganistanieZdjęcie: Abdul Khaliq/AP/dpa/picture alliance

Handel narkotykami i korupcja

Ralf Stegner wymienia cały szereg innych czynników, które można wykorzystać do wyjaśnienia nieudanej misji w Afganistanie: skupienie się na stolicy Afganistanu Kabulu oraz rządzie mało akceptowanym przez ludność kraju, korupcję i gospodarkę opartą na handlu narkotykami.

Podobnie widzą to eksperci ze środowisk akademickich i mediów. – Mamy liczne wskazówki, że wiele spraw poszło nie tak, jak powinno – twierdzi. Czy stało się tak wbrew lepszej wiedzy na temat sytuacji i stosunków wewnętrznych w Afganistanie, czy może tej wiedzy zabrakło, to jest pytanie, na które trzeba będzie znaleźć odpowiedź.

Ewakuacja lokalnych współpracowników Bundeswehry i członków ich rodzin na pewno nie przebiegła w sposób optymalny. Opinię tę potwierdziły liczne relacje osób poszkodowanych, złożonych przez nie przed komisją śledczą Bundestagu. Wiele z nich, które pozostały w Afganistanie, musi teraz obawiać się zemsty talibów.

 Ralf Stegner (SPD)
Ralf Stegner (SPD)Zdjęcie: Political-Moments/IMAGO

Biurokratyczne przeszkody

Ralf Stegner życzyłby sobie więcej pragmatyzmu. Od kierowców, przez tłumaczy, aż po naukowców i pracowników organizacji rozwojowych; wszyscy oni nadstawiali karku dla Niemciec. W przypadku sprowadzania ich do Niemiec „biurokratyczne nawyki” czasem przesłaniały humanitarne spojrzenie na ich trudną sytuację, jak podejrzewa przewodniczący komisji.

Tego samego zdania jest również Clara Buenger, członkini partii Lewica. Lokalny personel afgański ufał swoim niemieckim pracodawcom, ale często nie otrzymał od nich żadnego wsparcia. Ludzie ci nie zostali w ogóle poinformowani o planowanej ewakuacji Bundeswehry lub poinformowano ich o wiele za późno. – To wzmacnia moje podejrzenia, że pozostawiono ich na pastwę losu – mówi 36-letnia posłanka Lewicy w rozmowie z DW.

Na kobiety wywierano nacisk, by wyjechały z kraju same, bez członków rodziny. Oskarżenie to potwierdziła świadek, która pracowała dla niemieckiego państwowego banku rozwoju KfW od 2018 roku do chwili przejęcia władzy w Afganistanie przez talibów w sierpniu 2021 roku.

Przez ponad dwie godziny przedstawiała okoliczności, w jakich musiała opuścić swój kraj. Dopiero po czterech dramatycznych dniach na lotnisku w Kabulu udało się jej dostać do Niemiec okrężną drogą przez Uzbekistan.

Dramatyczne sceny na lotnisku w Kabulu
Dramatyczne sceny rozegrały się na lotnisku w Kabulu po przejęciu władzy przez talibówZdjęcie: Staff Sgt. Victor Mancilla/U.S. Marine Corps/REUTERS

Poważne oskarżenia i obawy o bliskich

Na emigracji w Niemczech ta dziennikarka z wykształcenia nadal obawia się o życie członków swojej rodziny. Talibowie kilkakrotnie odwiedzali mieszkanie jej rodziców w Afganistanie i pytali o nią. Dlatego poprosiła o pomoc swojego byłego przełożonego w KfW. Odpowiedział, że jej rodzicom pomoże lokalne Biuro Zarządzania Ryzykiem (RMO), współpracujące z organizacjami pomocy rozwojowej.

Świadek podała jednak, że z rozmów telefonicznych dowiedziała się, że nie udzielono pomocy ani jej rodzinie, ani innym afgańskim pomocnikom niemieckich instytucji działających w Afganistanie. Jej były szef już dawno przestał odpowiadać na jej wezwania o pomoc. Żałuje, że przez trzy lata pracowała dla banku KfW. Według jej relacji wiele afgańskich kobiet w Niemczech dzieli ten sam los: nie mogą sprowadzić do Niemiec swoich bliskich.

 

Clara Buenger uważa te oskarżenia za poważne. Niemcy ponoszą wielką odpowiedzialność za tych ludzi. Ale dotychczasowy rezultat ich starań jest – jak to ujęła – przerażający. Posłanka Lewicy wskazuje w tym kontekście na zapytanie klubu poselskiego jej partii w Bundestagu do rządu w Berlinie. Odpowiedź nadeszła we wrześniu, na krótko przed pierwszym publicznym posiedzeniem komisji śledczej.

Brak wspólnej strategii

Obowiązywała wtedy obietnica, że ponad 36 tys. byłych afgańskich pomocników Bundeswehry i innych instytucji niemieckich, jak również innych szczególnie zagrożonych Afgańczyków, będzie mogło przyjechać do Niemiec wraz z członkami swych rodzin. Do tej pory z Afganistanu miało ich wyjechać około 25 tysięcy. Clara Buenger nie jest jednak z tego zadowolona.

Zdaniem tej posłanki Lewicy, komisja śledcza Bundestagu wciąż tylko ślizga się po powierzchni tej sprawy. – Musimy się jej jeszcze uważniej przyjrzeć – domaga się członkini partii Lewica.

 

– To jasne, że musimy przyjrzeć się bliżej tym sprawom – mówi Ralf Stegner o postępowaniu z byłymi pomocnikami afgańskimi. To, że ich wycofanie z Afganistanu, podobnie jak wiele innych spraw w tej misji, nie przebiegło w sposób zadowalający, tłumaczy brakiem wspólnej strategii wśród wszystkich zaangażowanych w nią podmiotów na poziomie politycznym, wojskowym oraz cywilnym.

Niekiedy nie miało to nic wspólnego z podejściem sieciowym, o którym tyle się zawsze mówi. Krytyka Ralfa Stegnera skierowana jest do wielu instytucji: Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Rozwoju, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Urzędu Kanclerskiego, Towarzystwa Współpracy Międzynarodowej (GIZ), Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) i Bundeswehry.

– Każdy miał tu swoją własną perspektywę i nieco inny punkt widzenia – twierdzi poseł SPD.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Afgańska dziennikarka kontra talibowie