1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

łatni komentatorzy i blogerzy (trolle) na usługach Kremla

Andrzej Pawlak14 czerwca 2014

Hakerzy z grupy "Anonymus International" twierdzą, że za "sponsorowanymi internautami" stoi Kreml. Manipulowanie przez nich portalami społecznościowymi jest starannie przygotowaną operacją.

https://p.dw.com/p/1CIUp
Wort der Woche Trollen
Zdjęcie: DW

To, co wygląda na spontaniczną działalność internetowych trolli, zalewających codziennie sieć milionami opinii i komentarzy o ukochanej Rosji, dobrym prezydencie Putinie i złym Zachodzie, jest w rzeczywistości starannie zaplanowaną operacją, prowadzoną i finansowaną przez firmę, którą łączą ukryte związki z Kremlem, twierdzi we wczorajszym wydaniu internetowym monachijska "Süddeutsche Zeitung".

Dziwna "Agencja Badań Internetowych"

Ta duża firma, której biuro mieści się w Olgino na przedmieściach Sankt Petersburga, zatrudnia ok. 600 pracowników, pełniących rolę płatnych komentatorów i blogerów. Ich zdaniem jest manipulowanie portalami społecznościowymi w duchu sprzyjającym oficjalnej polityce rządu Federacji Rosyjskiej. Do takiego wniosku doszli redaktorzy "Süddeutsche Zeitung" po przeanalizowaniu ponad 138 megabajtów danych w postaci poufnych dokumentów tej firmy i e-maili wysyłanych przez jej personel kierowniczy, udostępnionych w internecie przez hakerów z grupy "Anonymus International", znanej z wielu spektakularnych akcji. Wcześniej o trollach na usługach Kremla donosiły amerykański "Washington Post" i brytyjski "Guardian". Na ich działalność wydaje się ok. miliona dolarów miesięcznie.

Ten obraz pokrywa się z tym, co o działalności petersburskiej Agencji Badań Internetowych już w 2012 roku pisała rosyjska opozycyjna "Nowaja Gazieta". Jej reporterce udało się dostać pracę w Agencji w charakterze specjalistki ds. public relations. Mogła przekonać się naocznie, przy pomocy jakich metod fachowcy od PR prowadzą walkę w sieci z wszelkimi przejawami krytyki wobec polityki Rosji z jednej strony i urabiania opinii publicznej na jej korzyść z drugiej. Przybiera ona najczęściej formę krytycznych komentarzy, wyszydzających lub ośmieszających wpisy internautów niezgadzających się z linią rosyjskiej polityki zagranicznej. Zatrudnieni w agencji trolle prowadzą także ożywioną działalność w portalach społecznościowych z Facebookiem i Twitterem na czele.

Propaganda, manipulacje i rzeczywistość

"Süddeutsche Zeitung" podkreśla, że dzięki hakerom z "Anonymus International" po raz pierwszy udało się zdobyć dowody świadczące o celowym manipulowaniu nimi, co nasiliło się zwłaszcza po zaanektowaniu Krymu przez Rosję. Ofiarą działania kremlowskich trolli padła także redakcja rosyjska Deutsche Welle, o czym niedawno pisaliśmy.

Nie ulega wątpliwości, że na Zachodzie są ludzie popierający politykę Władimira Putina wobec Ukrainy. Jak jednak wynika z badań opinii publicznej, prowadzonych przez takie instytuty demoskopijne jak na przykład Instytut w Allensbach, tylko 8 procent Niemców jest dobrego zdania o prezydencie Federacji Rosyjskiej, co odpowiada mniej więcej wynikowi uzyskanemu w ostatnich wyborach do Bundestagu przez postkomunistyczną Partię Lewica. Z sondażu instytutu Emnid wynika, że 70 procent obywateli RFN nie zgadza się z jego polityką, a jak informuje instytut Infratest dimap dwie trzecie Niemców opowiada się za pomocą gospodarczą dla Ukrainy i wywieraniem nacisków na Moskwę przez USA i Unię Europejską. Tymczasem śledząc komentarze internautów, wysyłane do redakcji tygodników "Der Spiegel" i "Die Zeit", gazety "Süddeutsche Zeitung" oraz niemieckiej telewizji publicznej ARD, można odnieść wrażenie, że większość ich autorów zarzuca im stronniczość i brak wrażliwoości na słuszne interesy Rosji. Spora w tym zasługa promoskiewskich trolli, twierdzi monachijski dziennik.

Großbritannien Presse The Guardian Screenshot zu Russland
Ożywiona działalność rosyjskich trolli nie uszła uwadze dziennikarzy "Guardiana"Zdjęcie: theguardian.com

Naprawdę liczy się tylko fachowa robota!

O tym, na czym ona polega w wykonaniu pracowników petersburskiej Agencji Badań Internetowych można się przekonać po zapoznaniu się z obowiązującymi ich wytycznymi, do których udało się dotrzeć hakerom z "Anonymus International". Przypominają one w dużym stopniu analizy agencji wywiadowczych. Specjaliści z Agencji monitorują na bieżąco portale społecznościowe Facebook, Twitter, LinkedIn i Youtube. Rejestrują, analizują i oceniają strukturę wiekową korzystających z nich internautów, ich aktywność w różnych porach a także zainteresowania i poglądy polityczne, którym dają wyraz. Na tej podstawie analitycy Agencji doszli do wniosku, że wśród użytkowników Twittera jest szczególnie dużo sympatyków amerykańskiej Partii Demokratycznej, a na portalu Linkedln można ich szukać ze świecą w ręku. W rezultacie ten portal jest dla nich malo interesujący jako płaszczyzna wywierania wpływu na krytycznie nastawionych wobec Rosji zwolenników Demokratów, w przeciwieństwie do Twittera, na którym skupia się uwaga agencyjnych trolli.

Szczególną uwagą analityków Agencji zajmują osoby i ugrupowania popierające prezydenta Baracka Obamę na Facebooku i Twitterze. Równie skrupulatnie badają reguły rządzące dopuszczaniem do opublikowania komentarzy internautów na portalach informacyjnych, takich jak Politico, Huffington Post czy Fox News. Czy są one wcześniej oceniane przez administratora portalu i poddawane "obróbce", czy też "puszczane jak leci"? Czy uda się w nich przemycić tzw. brzydkie wyrazy, czy też są one usuwane natychmiast? Od odpowiedzi na te pytania zależy charakter wpisów kremlowskich trolii na poszczególnych portalach. Zarzuca im się często, że są prymitywne, naładowane agresją i nieudolnie sformułowane. To prawda, ale ich charakter nie jest sprawą przypadku. Widocznie analizy wykazały, że w tej formie najlepiej spełniają przewidzianą dla nich rolę tworzenia napiętej atmosfery, wprowadzania zamieszania i podziałów wśród czytających je internautów i oddziaływania na ich emocje.

Skuteczność wpisów trolli porzedstawiana jest w postaci tabel. Inne tabele ukazują reakcje internautów i instytucji, do których zostały skierowane komentarze utrzymane celowo w prowokacyjnym i agresywnym stylu. Jeszcze inna analiza zawiera wyniki badań, czy w celowym wpływaniu na postawy internautów bardziej liczy się ilość, czy raczej jakość komentarzy. Okazuje się, że ilość też jest ważna i dlatego zatrudnieni przez Agencję trolle mają, na przykład, obowiązek napisać dziennie "do 100 komentarzy" kierowanych do portalu Huffington Post, bo wtedy mają niemal stuprocentową gwarancję, że zostaną na nim zamieszczone.

Inna, wewnętrzna instrukcja, obowiązująca pracowników Agencji zawiera listę najbardziej skutecznych argumentów i sformułowań, którymi należy się posługiwać. W stosunku do rosyjskich czytelników tych komentarzy używa się zatem takich zdań jak: "Europa jest pogrążona w głębokim kryzysie gospodarczym i moralnym. My za to nie mamy żadnych długów! Europie grozi nowy kryzys, a nam powodzi się coraz lepiej". Czy to odnosi pożądany skutek? Zdania są podzielone, ale nikt nie lekceważy już kremlowskich trolli, bo ich obecność w sieci jest widoczna dla każdego.

Kim jest Jewgienij Prigoszin?

Ujawnione przez hakerów materiały wskazuję, że za działalnością petersburskiej Agencji Badań Internetowych kryje się także petersburski przedsiębiorca Jawgienij Prigoszin, zwyna przez rosyjską prasę opozycyjną "kucharzem Putina". Obaj znają się od lat 90-tych, w których Prigoszin prowadził w Sankt Petersburgu kasyno "Conti", a Władimir Putin współpracował z przewodniczącym Rady Miejskiej wtedy jeszcze Leningradu, Anatolijem Sobczakiem i zajmował się miądzy innymi kontrolowaniem działalności lokali mających zezwolenie na prowadzenie działalności hazardowej. Dziś Prigoszin jest bogatym właścicielem całego imperium gastronomicznego z licznymi lokalami w Petersburgu i Moskwie. Ma też monopol na działalność cateringową w obu metropoliach, przynajmniej tam, kiedy z jego usług korzystają instytucje publiczne ze szkołami i jednostkami wojskowymi na czele. Jego firma obsługiwała także niedawne Fpetersburskie forum Gospodarcze.

Z przechwyconych przez hakerów e-maili wynika, że Agencja Badań Internetowych przesyła swoje miesięczne rachunki pod adresem należącej do Prigoszina firmy "Concord". Sprawozdania z działalności Agencji trafiają natomiast na biurko niejakiego pana Wołodina, w którym upatruje się Wiaczesława Wołodina, zastępcy szefa administracji prezydenta Fedetracji Rosyjskiej. Skądinąd wiadomo, że do jego obowiązków należy kontrolowanie internetu, a więc byłby tu właściwą osobą. Firma "Concord" odmówiła jakichkolwiek komentarzy na temat zarzutów, że uprawia niedozwolony PR w internecie. Z drugiej strony dyrektor Agencji Badań Internetowych Michaił Burtczik potwierdził w rozmowie telefonicznej z redakcją "Süddeutsche Zeitung" autentyczność materiałów, przechwyconych przez hakerów, ale

nie chciał sią wypowiadać bliżej na temat prowadzonej przez Agencję działalności.

Andrzej Pawlak (dpa, DW, SZ)

red. odp.: Barbara Cöllen