1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niepokojąca tendencja. „Nie zostawiają pożegnalnych listów” [WYWIAD]

Katarzyna Domagała5 września 2014

Według najnowszego raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) co 40 sekund ktoś na świecie odbiera sobie życie. Także w Polsce niepokojąco rośnie liczba samobójstw – mówi prof. Maria Jarosz*.

https://p.dw.com/p/1D7tW
Symbolbild Selbstmord
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Do niedawna w wyniku samobójstwa umierało w Polsce ok. 5 tys. osób rocznie, od kilku lat już ponad 6 tys. Tak głosi statystyka Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). Policja odnotowuje mniej samobójstw. Które dane są bliższe rzeczywistości?

Prof. dr hab. Maria Jarosz: W badaniach posługuję się danymi ze statystyki zgonów GUS-u. To pewne źródło i porównywalne w całej Europie. Jeżeli człowiek umiera, popełniając samobójstwo, to w 80 procentach przypadków dochodzi do tego przez powieszenie. Wtedy śmierć musi stwierdzić lekarz i policjant. Ten pierwszy na pewno wypisze akt zgonu i to się znajdzie w statystyce zgonów. Policjant zaś niekoniecznie. Policyjna statystyka samobójstw zawiera około 12 proc. przypadków mniej niż dane GUS-u. Jako socjologa interesują mnie nie tyle pojedyncze przypadki, co zjawisko śmierci samobójczej w polskiej rzeczywistości i w różnych grupach społecznych. Od czasów Émila Durkheima (1858-1917 - przyp. red.) samobójstwa są uważane za bardzo ważny wskaźnik integracji społeczeństwa. Im wyższy współczynnik śmierci samobójczej, tym silniejsza dezintegracja zbiorowości. Im niższy, tym integracja i kondycja społeczeństwa są lepsze.

Maria Jarosz polnische Soziologin
Maria Jarosz: Samobójstwa to bardzo ważny wskaźnik integracji społeczeństwaZdjęcie: privat

Czyli kondycja polskiego społeczeństwa jest fatalna...

Może nie fatalna, ale jest zła. Od 1951 roku mamy statystyki takie, jakie obowiązują w całej Europie i są porównywalne. W ciągu tych ponad 60 lat wskaźniki samobójstw wzrosły czterokrotnie. Wzrastały powoli i były dwa wyjątki: w 1981 roku i na przełomie lat 1989/1990.

Bo Polacy wierzyli w zmiany?

W 1981 roku samobójstwa spadły o 35 proc., czyli nie ulega wątpliwości, że prawidłowe jest badanie tego zjawiska w odniesieniu do społeczeństwa i grup społecznych, bo zapewne ludzie mieli nadzieję, że coś się zmieni i decyzje samobójcze zostały odłożone. Z kolei w 1982 roku w stanie wojennym przypadków śmierci samobójczej było już więcej niż wcześniej. Jeśli spojrzymy na grupy zawodowe, to samobójstwa popełniali wówczas najczęściej górnicy, hutnicy, stoczniowcy, czyli trzon klasy robotniczej. W 1981 roku w grupie tej odnotowano największy spadek, średni wśród inteligencji, natomiast wzrosła liczba samobójstw w grupie decydentów średniego i wyższego szczebla. Grupa ta czuła się wówczas zagrożona, podczas gdy przedstawiciele innych grup czekali na zmiany. Sytuacja ta powtórzyła się na przełomie 1989/1990 roku. Po pewnym czasie ludzie byli rozczarowani i liczba samobójstw wzrosƚa, z tym, że już w innych grupach zawodowych. Największą grupę w statystykach śmierci samobójczej stanowili bezrobotni i ludzie, którzy obawiali się bezrobocia. Szczególnie w małych miastach i na wsiach, gdzie zamykają jedyny zakład pracy. Na drugim miejscu w III RP znaleźli się rolnicy. Obecnie jest tak, że im większe miasto, tym niższy wskaźnik samobójstw.

Kiedyś tendencja była odwrotna – wcej samobójstw popełniali mieszkańcy dużych miast.

Tak, opisał to Durkheim. A teraz jest odwrotnie – największy wskaźnik samobójstw jest na wsi, potem w małych i średnich miasteczkach, a najniższy w dużych miastach. I nie jest to zaprzeczenie tezy Émile'a Durkheima. Tylko teraz na wsiach i w małych miastach następuje to, co za czasów Durkheima następowało w dużych miastach. Rolnicy i hodowcy mają podobne problemy. Wytłumaczenie jest całkiem banalne: Jeśli człowiek straci pracę w dużym mieście, to znajdzie inną. Teraz wskaźnik bezrobocia w polskich miastach liczących powyżej 200 tys. mieszkańców sięga zaledwie 5 proc., a na wsiach i w miasteczkach w Polsce B zbliża się nawet do 30 proc.

Jakie znaczenie ma stan cywilny? Czy samobójstwa popełniają najczęściej osoby samotne?

Stan cywilny jest ważnym czynnikiem. Czterokrotnie wyższe wskaźniki samobójstw istnieją w grupie osób nagle osamotnionych, tzn. rozwiedzionych lub owdowiałych. Do śmierci samobójczej dochodzi najczęściej w pierwszym roku nagłego osamotnienia.

W ostatnich latach Polska była jedyną zieloną wyspą na mapie europejskiego kryzysu gospodarczego. Czy to nie powód, by wskaźnik samobójstw byƚ niższy?

Polska nieźle sobie radzi. W latach 90. XX wieku śmierć samobójcza była mniej więcej tak częsta jak śmierć w wypadkach drogowych i wynosiła ok. 5 tys. przypadków rocznie. Od 2009 roku jest ponad 6 tys. i wskaźnik z 15 na 100 tys. mieszkańców wzrósł do 16-17. To jest podobne tempo jak w Grecji. I wydaje się, że jest to kwestia kryzysu. Bezrobocie mamy rzędu 15 proc.

Wśród samobójców przodują mężczyźni...

Na całym świecie częściej umierają w wyniku samobójstw mężczyźni. Inaczej jest z próbami samobójczymi. W skali światowej na jedną kobietę przypada jednak średnio 2-3 mężczyzn, a w Polsce stosunek ten wynosi nawet 1:6.

Czy kobiety są odporniejsze?

W Polsce kobiety zawsze były adorowane i lepiej wykształcone. Coraz ważniejsza staje się dla kobiet praca zawodowa, obowiązki rodzinne zeszły na drugi plan. Kobiety odkładają nawet perspektywę macierzyństwa z powodów zawodowych. Teraz ponad 70 proc. Polek podziela opinię, że praca zawodowa bardziej nobilituje społecznie niż poświęcanie się dla domu i rodziny. Przed trzema laty w Polsce 60 proc. studiujących stanowiły kobiety. Teraz przewadze tej towarzyszy większa szansa na utrzymanie pracy. Z rządowego raportu (dane za 2011 rok) wynika, że pracę utraciło więcej mężczyzn niż kobiet. Wyrównują się – choć bardzo powoli – zarobki obu płci. A z ośmiu milionów nowych miejsc pracy 6 mln objęły kobiety. W dodatku stały się one bardziej profesjonalne. To powód do satysfakcji, ale pewnie nie dla mężczyzn...

... którzy czują się zagrożeni?

Tak, a mężczyzna jest jeszcze wychowany na wzór macho, który ma dbać o dom, pracować i jest ważniejszy. Często współczesny mężczyzna nie potrafi odnaleźć się w nowej roli, w której kobieta więcej zarabia, rządzi i może nie okazuje mu należytego szacunku. Mężczyźni coraz bardziej przeżywają lęk przed tym, czy się sprawdzą. Mamy kraj silnych Polek i coraz słabszych Polaków. Czy to byłyby znamiona nadchodzących czasow? Nie jestem z tego zadowolona, bo może już niedługo mężczyźni będą musieli walczyć o parytet.

Czy jakąś rolę we wzroście wskaźnika samobójstw mogą odgrywać wyjazdy Polaków do pracy za granicę? Bo przecież taki wyjazd nie tylko poprawia sytuację ekonomiczną rodziny, ale z drugiej strony rozluźnia więzi rodzinne, nieraz prowadzi do rozwodów.

To, co stwierdzono – chociaż nie są to reprezentatywne badania ogólnopolskie – po pierwsze wskaźniki samobójstw są wyższe wśród rodzin, które zostały osamotnione, bo np. wyjechał ojciec, a jeszcze gorzej, jeśli wyjechali oboje rodzice i dzieci są pod opieką krewnych. To wtedy częściej zdarzają się różne nieszczęścia, także samobójstwa, a na pewno próby samobójcze. Za granicą też częściej popełniają samobójstwa ludzie, którzy wyjechali i im się nie powiodło. Brakuje jednak danych na ten temat. Samobójstwa nie popełnia się z jednej przyczyny. Różne powody nawarstwiają się, np. bezrobocie z nagłym osamotnieniem. Tak naprawdę jednak domyślamy się przyczyn w pojedynczych przypadkach. Samobójcy z reguły nie zostawiają pożegnalnych listów, a jeśli zostawią, to są one niszczone przez rodzinę.

Jak wygląda sytuacja Polski na tle Europy?

Jesteśmy w środku. Grecja ma niskie wskaźniki, ale szybkie tempo wzrostu śmierci samobójczej. W smutnej statystyce prowadzą Rosja i Litwa.

Dziękuję za rozmowę.

*Prof. dr hab. Maria Jarosz – socjolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN, kieruje Zakładem Przemian Społecznych i Gospodarczych. Analizuje polską rzeczywistość, w tym problem samobójstw. Autorka książki „Samobójstwa. Dlaczego teraz?”