1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Dyplomacja musi pozostać najostrzejszą bronią Niemiec

Malgorzata Matzke19 sierpnia 2014

Niemiecka prasa w różnoraki sposób usprawiedliwia decyzję Niemiec, by także dostawami broni wspierać walkę z terrorem oddziałów "Państwa Islamskiego" w Iraku.

https://p.dw.com/p/1CweR
Frank-Walter Steinmeier im Irak 16.8.2014
Minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier, Irak, 16.8.2014Zdjęcie: picture-alliance/dpa

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że: "Stany Zjednoczone wspierają militarnie Kurdów Barzaniego; tyle, że ci walczą wspólnie z PKK. Ową PKK, która figuruje na amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych - nawet, jeżeli niespodziewanie stała się dość użyteczna. Jak zareagowałby jednak Kongres USA, jeżeli prezydent Obama zezwoliłby na dostawy broni dla Kurdów Barzaniego, a ta wylądowałaby w rękach PKK? Nowy sojusz Barzaniego z PKK komplikuje także relacje Turcji z Kurdami. Ankara prowadzi co prawda pertraktacje z siedzącym w więzieniu przywódcą PKK Oecalanem i zdaje się, że na tym polu ma spokój. Ale w dalszym ciągu nieufna jest wobec PKK i jej bojowników na górskim odludziu. Absolutnie nie chce, by cokolwiek ich dowartościowało. Trzeba żywić nadzieję, że 'Islamskie Państwo' długo nie przetrwa. Ale już teraz stworzyło ono nowe, polityczne realia".

"Rhein-Zeitung" twierdzi: "Przekonanie, że kryzysów nie mogą załatwić zagraniczni, światowi policjanci, jest i pozostanie słuszne. Podobnie jak stanowisko rządu RFN, by zawsze najpierw przypominać o własnej odpowiedzialności jakiegoś narodu czy o kompetencjach krajów sąsiedzkich w danym regionie. Niemcy mogą najwyżej asystować politycznie, mogą zabiegać o demokrację czy gospodarkę rynkową. Ale ani nasz kraj, ani Unia Europejska nie mogą pozwolić, by narzucono im w polityce zagranicznej rolę, jaką przez wiele lat w fatalny sposób odgrywały Stany Zjednoczone. Nawet, jeżeli Berlin z bezbronnych uchodźców robi gotowych do walki przeciwników terrorystów, dyplomacja musi pozostać najostrzejszą bronią Niemiec".

"Straubinger Tagblatt / Landshuter Zeitung" zaznacza, że "Dostawy broni - podobnie jak aktywna, wojskowa interwencja podczas wojny na Bałkanach - mają tylko wtedy sens, jeżeli taka droga jest naprawdę nieunikniona przy rozwiązaniu jakiegoś konfliktu lub dla zapobieżenia ludobójstwa. Tak było na Bałkanach, tak jest obecnie w Iraku. Nawet, jeżeli 'ostrza broni' dyplomatycznej się stępiły, jeżeli pastwą terroru może paść cały naród, nie jest niczym niemoralnym, by pomyśleć o użyciu innych, także zbrojnych narzędzi".

"Nuernberger Zeitung" stwierdza, że "Strach siany przez apokaliptycznych jeźdźców spod znaku samozwańczego kalifa Abu Bakr al-Baghdadiego zdaje się definitywnie łamać niemiecką zasadę, by nie dostarczać żadnej broni w regiony kryzysowe. Militarna powściągliwość Niemiec być może była jeszcze uzasadniona w przypadku obalenia Kadafiego w Libii, ale odmowa dostaw broni, niezbędnej dla udaremnienia możliwego ludobójstwa w Iraku Północnym, byłaby nie do wybaczenia".

"Ludwigsburger Kreiszeitung" pisze o roli, w jakiej jeszcze nie odnalazła się kanclerz Merkel: "Kanclerz Republiki Federalnej Niemiec ustala wytyczne polityki i ponosi za nie odpowiedzialność. Tak mówi artykuł 65. niemieckiej konstytucji. W niemieckiej polityce odnośnie Iraku ze świecą jednak by szukać takich wytycznych. Jeszcze w poniedziałek ubiegłego tygodnia rzecznik prasowy rządu RFN negował możliwość dostaw broni z Niemiec w regiony kryzysowe. Trzy dni później zdobył się na 'być może'. Angela Merkel pewnie jeszcze głową jest na wakacjach, ale nie uniknie ona jasnego określenia swojego stanowiska w kwestii dostaw broni. Nawet, jeżeli jej mistrz zawsze nauczał coś zupełnie innego: przeczekanie tego problemu ma swoje granice".

opr. Małgorzata Matzke