1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka polityk: Polski Berlin to potencjał [WYWIAD]

Róża Romaniec7 września 2014

Liczba Polaków w Berlinie rośnie szybciej, niż innych grup migrantów - rocznie o 3000 osób. Poznałam lekarki, które pracują jako kelnerki lub pokojówki i to nie jest w porządku - mówi Dilek Kolat*.

https://p.dw.com/p/1D1FP
Dilek Kolat
Dilek KolatZdjęcie: DW/R. Romaniec

Róża Romaniec: Niedawno odwiedziła Pani turecką i wietnamską społeczność Berlina, a teraz przyjrzała się polskiej. Skąd to zainteresowanie?

Dilek Kolat: Berlin jest miastem, gdzie żyje 180 narodowości i dlatego chcę poznać poszczególne społeczności. Ta różnorodność jest czymś szczególnym, ale często jest ona niedostrzegana lub ograniczana do stereotypów. Dlatego chcę poznać te społeczności osobiście i mieć lepsze rozeznanie w tym, co się dzieje wewnątrz tych grup. Stąd odkrywam i odwiedzam teraz ich miejsca, zapoznając się z ich problemami.

RR: Co więc Panią zaskoczyło u Polaków?

DK: Polacy stanowią drugą co do wielkości, zaraz po Turkach, społeczność Berlina. Wielu tego nie wie. Także, jeżeli chodzi o dynamikę migracji, to liczba Polaków rośnie obecnie najszybciej, rocznie o 3 tysiące. Odwiedziłam kilka polskich miejsc, w tym bardzo młodą inicjatywę - tzw. „Lilienkunstgarten” (tłum. red.: liliowy ogród artystyczny) w dzielnicy Neukoeln. Działa tam stowarzyszenie pomagające drobnym przedsiębiorcom z Polski w pierwszych krokach, czy to przy zakładaniu czy też ich działaniu. Jest bowiem bardzo charakterystyczne, że Polacy częściej niż inni zakładają własną przedsiębiorczość. Są to zwykle firmy małe, często jednoosobowe i dlatego potrzebują szczególnego wsparcia, aby się rozwijać. W liliowym ogrodzie widzieliśmy też, że berlińscy Polacy są bardzo aktywni na polu sztuki. Polską społeczność charakteryzuje, że nie pozostaje zamknięta, lecz otwiera się na sąsiedztwo i inne społeczności, korzysta też z ich oferty.

Odwiedziłam też Polską Radę Socjalną w Berlinie, która jest wieloletnią instytucją pomagającą Polakom przy rozwiązywaniu problemów socjalnych. Tam kieruje się wielu, którzy na początku nie mogą się odnaleźć i potrzebują orientacji oraz pomocy na rynku pracy. Polska Rada bardzo mocno angażuje się właśnie na tym polu i jest przez to bardzo cenna. Tam lepiej zrozumiałam, jak miasto może lepiej wspierać młodych Polaków przyjeżdżających do Berlina, także na polu nauki języka oraz przy uznawaniu kwalifikacji zawodowych.

Polnisches Cafe Katulki in Berlin
"Katulki z bzem" - polska kawiarnia w BerlinieZdjęcie: DW/R. Romaniec

RR: O Polakach mówi się, że są tak dobrze zintegrowani, że w porównaniu z innymi społecznościami w ogóle się nie rzucają w oczy. Czy może to Pani potwierdzić?

DK: Ja również słyszę, iż Polacy są tak dobrze zintegrowani, a wręcz zasymilowani, że polityka integracyjna nie jest konieczna. Moje własne obserwacje niekoniecznie to potwierdzają. Zaskoczyło mnie, że wielu Polaków nadal pracuje poniżej swoich kwalifikacji, gdyż nie uznano ich dyplomów. Poznałam lekarki, które pracują jako kelnerki lub pokojówki i zastanawiają się nad przekwalifikowaniem na opiekunki lub pielęgniarki. To wszystko jest zdecydowanie poniżej ich kwalifikacji i nie jest w porządku. Chciałabym to zmienić, by miasto mogło lepiej wykorzystać ten potencjał.

RR: Jak chce to Pani zmienić?

DK: Przez dobre poradnictwo, osobisty „coaching” i pomoc w bardzo skomplikowanym procesie uznawania dyplomów. Już to oferujemy, ale można jeszcze wiele poprawić i rozbudować tą ofertę w innych językach.

RR: Co Panią zaskoczyło podczas odkrywania polskiego Berlina?

DK: Dziwi mnie, że w mieście jest bardzo mało obecna polska kuchnia. Pod względem kulinarnym jesteśmy bardzo atrakcyjnym miejscem, gdzie wiele narodowości ma swoją ofertę, ale polskiej prawie nie widać. Zwłaszcza, że żyje tu tak wielu Polaków. To mnie zaskoczyło. Odwiedziłam polską kawiarnię „Mały książę”, przy której mieści się też sklep z polskimi produktami i zjadłam tam polską zupę oraz pierogi i wtedy uznałam, że właściwie niczego dotychczas nie znałam. A to przecież potencjał gospodarczy. Istnieje kilka polskich sklepów, ale może bliskość Berlina do Polski sprawia, że Polacy zaopatrują się podczas wyjazdów do kraju. Sądziłam jednak, że jest więcej polskich lokali.

RR: Jakie wyciąga Pani wnioski z podróży po „polskim Berlinie”?

Flüchtlingslager Oranienplatz Berlin 08.04.2014 Dilek Kolat und Monika Herrmann
Senator Dilek Kolat zapoznaje się osobiście z migrantami w w BerlinieZdjęcie: imago

DK: Migracja z Polski jest dla Berlina ogromnym potencjałem, bo miasto potrzebuje fachowców w różnych zawodach. Wiele możemy jeszcze poprawić, jak np. ofertę nauka niemieckiego. Zauważyłam też, że do Berlina przyjeżdża wprawdzie wielu Polaków, ale wielu też regularnie opuszcza miasto. Porównuję to do Londynu i zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje. Chcemy się temu lepiej przyjrzeć, dlaczego tak wielu Polaków wyjechało i zostało w Londynie i jak tam wyglądała ich integracja na rynku pracy.

RR: Dziękuję za rozmowę.


rozmawiała Róża Romaniec

* Dilek Kolat (ur. 1967 w Turcji) jest posłem do parlamentu miasta-landu Berlina z ramienia socjaldemokracji (SPD) oraz od 2011 roku senatorem (ministrem) ds. pracy, kobiet i integracji tego kraju związkowego.