1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Opowieści o taniej energii jądrowej są bajką

Elżbieta Stasik17 maja 2014

Energia atomowa uchodziła długo za tanią. Dopiero decyzja likwidacji EJ rozpętała w Niemczech dyskusję o jej rzeczywistych kosztach. Licząc też uboczne koszty, energia atomowa okazuje się nadzwyczaj droga.

https://p.dw.com/p/1C1RJ
Radioaktiver Abfall im Salzbergwerk Asse ARCHIVBILD
Zdjęcie: dapd

Największe w Niemczech koncerny energetyczne E.on, RWE i EnBW chcą zrzucić na podatników koszty likwidacji swoich elektrowni jądrowych. Na demontaż siłowni i składowanie odpadów atomowych przeznaczyły 30 miliardów euro. Suma ta mogłaby wpłynąć do specjalnie utworzonego publicznego funduszu, proponują koncerny.

Kanclerz Angela Merkel nie uważa tego za słuszne. - Nie zgadzam się na obarczanie ryzykiem państwa i podatników – stwierdziła na łamach „FAZ” (16.05). Finansowe ryzyko wycofania się z programu atomowego, zatem zarówno likwidacji elektrowni jak i usunięcia odpadów atomowych muszą ponosić koncerny energetyczne. O pomyśle funduszu kanclerz czytała tylko w prasie. – Na temat elektrowni jądrowych i ich pozostałości na pewno będziemy prowadzili jeszcze wiele rozmów – podkreśliła Merkel.

Wątpliwe jednak, czy stawiane do dyspozycji przez koncerny 30 miliardów to wystarczająca suma. Tylko poszukiwanie miejsca na składowisko odpadów atomowych – też pochłaniające niebagatelne sumy - trwa od dziesięcioleci i nie przyniosło jak dotąd efektu. Greenpeace szacuje, że na cały proces demontażu, tzw. decommissioning EJ potrzeba co najmniej 44 miliardów euro.

Kolosalne koszty uboczne

Dopiero teraz zaczyna się w Niemczech dyskusja na temat rzeczywistych, całościowych kosztów energii atomowej. W latach 50-tych XX wieku, kiedy elektrownie powstawały, ich budowę uskrzydlało marzenie o nieograniczonych możliwościach taniej energii jądrowej. Gorączka opanowała też polityków. Postawili tylko na tę energię i naciskali koncerny energetyczne do budowy reaktorów atomowych.

By przygoda z energią jądrowa powiodła się, obydwa niemieckie państwa, RFN i NRD pompowały w nią miliardy. Nie tylko w pierwszych dwóch dziesięcioleciach. Według badania Forum Ekologiczno-Socjalnej Gospodarki Rynkowej (FÖS) w latach 1970-2012 subwencje państwowe sięgały 163 miliardów euro. Przeliczając na produkcję energii, odpowiada to subwencjonowaniu czterema centami każdej kilowatogodziny (KWh).

Państwo przejmuje też czynnik najbardziej napędzający koszty – wydatki na pokrycie ryzyka ewentualnej katastrofy. Operatorzy niemieckich elektrowni jądrowych ręczą tylko do sumy 2,5 miliarda euro. Katastrofa taka jak w Czarnobylu czy Fukushimie pociąga za sobą koszty sięgające setek miliardów.

Gdyby elektrownie jądrowe były ubezpieczone od odpowiedzialności cywilnej, tak jak ma to miejsce w przypadku wszystkich innych elektrowni i zakładów przemysłowych, energia atomowa byłaby ekstremalnie droga. FÖS po przeanalizowaniu różnych międzynarodowych badań oszacowało wysokość kosztów ubocznych powstających przy produkcji energii atomowej na 11 do 34 centów na jedną kWh.

Infografik Stromkosten aus Großkraftwerken
Energia jądrowa należy do najdroższych, wysokie koszty powodują przede wszystkim awarie i ponoszone przez społeczeństwo szkody zdrowotne i ekologiczne

Żądanie otwartej dyskusji

Aktywiści ochrony środowiska, naukowcy, eksperci ds. energii od dawna już domagają się publicznego mówienia o ukrytych subwencjach dla energetyki jądrowej, także więcej transparencji a tym samym rzetelnej i realistycznej dyskusji na temat kosztów polityki energetycznej. Przede wszystkim chcą, by mówiąc o kosztach energii, niezależnie od tego, czy jest to energia atomowa, odnawialna czy oparta na surowcach kopalnianych, uwzględniane były wszystkie jej koszty, także uboczne.

Plany koncernów energetycznych, które odpowiedzialność za pokrycie kosztów likwidacji elektrowni chcą scedować na państwo czyli podatników, budzą oburzenie. Zarazem jednak uświadamiają, że mówienie o energii jądrowej jako o najtańszym źródle energii jest kłamstwem.

Także we Francji coraz głośniej mówi się o rzeczywistych kosztach energii jądrowej. W razie poważnej awarii francuscy operatorzy EJ ręczą za szkody do 91 mln euro, pozostałe koszty musiałoby pokryć państwo. Francja, która w 80 procentach bazuje na energii jądrowej, ma tym większy problem, że walczy z przestarzałymi elektrowniami. Zdaniem Greenpeace francuskie elektrownie są coraz bardziej podatne na awarie i ich eksploatacja wiąże się z coraz większym ryzykiem.

Greenpeace Protest Atommeiler Fessenheim 18.03.2014
Greenpeace ostrzega we Francji przed rosnącym niebezpieczeństwemZdjęcie: Bente Stachowske/Greenpeace/Maxppp/Fessenheim/dpa

W coraz większym stopniu również więc we Francji, podobnie jak w Niemczech, uwaga opinii publicznej koncentruje się na kosztach wynikających z likwidowania EJ i składowania odpadów atomowych. W 2010 roku francuski NIK oszacował koszty decommissioningu 58 francuskich elektrowni jądrowych na 32 mld euro, a w 2005 koszty składowania odpadów atomowych na 17 mld. Eksperci uważają te sumy za w dalekim stopniu zaniżone. Ponownie ma je zbadać specjalna komisja powołana do życia przez Francuskie Zgromadzenie Narodowe. Wyniki jej pracy zostaną przedstawione przypuszczalnie w czerwcu br.

Niezależny paryski ekspert de. energii atomowej Mycle Schneider przepowiada francuskiej energetyce jądrowej trudne czasy i liczy się z rosnącymi cenami energii. Koncern atomowy EDF zadłużony jest obecnie na 35 mld euro i walczy z problemami starzejących się reaktorów. Cena produkowanej przez EDF energii wzrosła w ubiegłym i bieżącym roku każdorazowo o pięć procent.

Gero Rueter / Elżbieta Stasik

red. odp.: Małgorzata Matzke