1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kto czytał pocztę Obamy? Ślady wiodą do Moskwy

Andrzej Pawlak26 kwietnia 2015

Jak donosi dziennik "New York Times", rosyjscy hakerzy dotarli do części korespondencji prezydenta Obamy.

https://p.dw.com/p/1FF4X
USA Gipfel zu Cybersecurity Netzsicherheit Stanford University
W połowie lutego prezydent Barack Obama mówił na Uniwersytecie Stanforda o bezpieczeństwie w cyberprzestrzeniZdjęcie: Reuters/K. Lamarque

"New York Times" donosi, że rosyjscy hakerzy, którzy pod koniec ubiegłego roku przypuścili cyberatak na Biały Dom, uzyskali dostęp do pewnej części poczty elektronicznej prezydenta USA Baracka Obamy. Dziennik powołuje się na wysokiego rangą urzędnika waszyngtońskiej administracji, który ocenił anonimowo ten atak jako "dużo bardziej niepojący" niż przedstawiono to publicznie.

Amatorzy czy zawodowcy?

Zdaniem nowojorskiej gazety, za atakiem na serwery Białego Domu i Departamentu Stanu kryją się rosyjscy hakerzy, albo powiązani z rządem Federacji Rosyjskiej, albo nawet pracujący bezpośrednio dla niego. Komputerowi włamywacze dotarli do części archiwalnej skrzynek mailowych pracowników Białego Domu, z którymi korespondował prezydent Obama, i poprzez ich konta wdarli się do nieobjętej klauzulą tajności sieci komputerowej Białego Domu i Departamentu Stanu.

W przypadku korespondencji elektronicznej prezydenta USA, umożliwiło im to wgląd w e-maile, które Obama wysyłał i otrzymywał. Ile ich było i czego dotyczyły, nie wiadomo. "New York Times" zapewnia, że hakerom nie udało się włamać do bardzo starannie chronionego serwera, które jest połączony ze smartfonem Blackberry amerykańskiego prezydenta i nie uzyskali dostępu do tajnych dokumentów.

Cyberatak, który budzi niepokój

Mimo to szkody są poważne. Także nieobjęta klauzulą tajności sieć komputerowa Białego Domu i Departamentu Stanu zawiera wiele informacji, które żywo interesują sojuszników i, zwłaszcza, przeciwników USA. Należą do nich: rozkład pracy i terminarz spotkań dyplomatów, korespondencja elektroniczna z ambasadorami i innymi członkami amerykańskiego personelu dyplomatycznego, wymiana wiadomości i opinii nt. różnych kwestii politycznych i prawnych, jak również analiza ustaw zgłoszonych do Kongresu, pisze "New York Times".

Strona amerykańska traktuje ten incydent "bardzo poważnie". Zakłada, że hakerom nie udało się wejść na konto elektroniczne Baracka Obamy, ani uzyskać dostępu do wspomnianego wyżej serwera połączonego z jego Blackberry, przez który odbiera i wysyła wiadomości, ale "rosyjski aspekt" tego cyberataku budzi szczególne obawy. Biały Dom odmówił komentarzy na temat doniesień dziennika "New York Times".

dpa, afp, rtr / Andrzej Pawlak