1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Katastrofa A320: pilot zataił chorobę

Iwona D. Metzner27 marca 2015

Władze śledcze przeszukały mieszkania Andreasa L., który miał celowo i świadomie spowodować katastrofę samolotu A320. Znaleziono wskazówki świadczące o chorobie Andreasa L.

https://p.dw.com/p/1EyOZ
Germanwings / Absturz / Wrackteil
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Drugi pilot lotu 4U9525 zataił najwidoczniej chorobę - wynika z dokumentów zabezpieczonych przez niemiecką policję w jego mieszkaniu. Znaleziono tam m. in. zwolnienie lekarskie, które obejmowało także dzień feralnego lotu. Śledczy nie chcieli ujawnić o jaką chorobę chodziło. Są jednak wskazówki świadczące o tym, że 27-letni mężczyzna cierpiał na dolegliwości psychiczne. - Analiza zgromadzonego materiału dowodowego zajmie trochę czasu - oświadczył Ralf Herrenbrueck, prokurator z Duesseldorfu.

Na prośbę francuskiego wymiaru sprawiedliwości niemiecka policka przeszukała w czwartek (26.03.15) mieszkanie Andreasa L. w Duesseldorfie oraz dom, w którym mieszkał z rodzicami w Montabaur koło Koblencji. Według śledczych nie znaleziono ani listu pożegnalnego, ani żadnych wskazówk świadczących o tle politycznym czy religijnym jego czynu.

„W stu procentach zdolny do latania”

Szef Lufthansy Carsten Spohr powiedział w czwartek na konferencji prasowej, że drugi pilot miał sześciomiesięczną przerwę w szkoleniu. Nie chciał podać przyczyny. Media dowiedziały się jednak z kręgów Lufthansy, że powodem przerwania szkolenia były depresje i że potem lekarze Lufthansy uznali Andreasa L. za zdolnego do latania. Spohr powiedział, że jego koncern nie ma żadnych informacji na temat motywu czynu pilota i że chodzi tu o „tragiczny, ale pojedynczy przypadek”.

Również bulwarówka BILD doniosła o przerwaniu szkolenia z powodu ciężkiej depresji pilota. Jednak powołuje się przy tym na wpis do akt Federalnego Urzędu Lotnictwa sprzed sześciu lat. Podobno był w związku z tym regularnie u lekarza. Teza o depresjach pojawiła się też w innych mediach.

- Nie ma wskazówek świadczących o tym, że katastrofa była zamachem terrorystycznym - zapewnił natomiast minister spraw wewnętrznych RFN Thomas de Maiziere.

Cockpit des Airbus A320
Znakomicie zabezpieczony: kokpit Airbusa A320Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Airbus Industrie

Dramatyczne chwile przed runięciem maszyny

Z analizy rejestratora rozmów w kabinie pilotów (pierwszej czarnej skrzynki odnalezionej wśród szczątków samolotu Germanwings w południowej Francji) i dotychczasowego stanu śledztwa prowadzonego przez prokuraturę w Marsylii wynika, że L. w drodze z Barcelony do Duesseldorfu świadomie rozpoczął zniżanie samolotu. Nie wpuścił też do kabiny kapitana, który opuścił na chwilę kokpit, przypuszczalnie udając się do toalety. Wygląda na to, że kapitan usiłował wyważyć pancerne drzwi kabiny pilotów przy użyciu siekiery, żeby dostać się do środka i powstrzymać Andreasa L. Rzeczniczka Germanwings potwierdziła gazecie BILD, że do wyposażenia bezpieczeństwa samolotów A320 należy również siekiera.

Merkel: „Coś takiego przekracza wszelkie wyobrażenia”

Świadomość, że przyczyną katastrofy samolotu nie był defekt natury technicznej a decyzja pilota, wywołała jeszcze większy wstrząs i bezradność. - Coś takiego przekracza wszelkie wyobrażenia - oświadczyła kanclerz Angela Merkel.

W obliczu tragedii Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) zażądała poddawania pilotów specjalnym testom medycznym w regularnych odstępach czasu mającym na celu zbadanie zarówno ich kondycji fizycznej i psychicznej.

Katastrofa Airbusa wywołała też dyskusję na temat środków bezpieczeństwa w kokpicie. W centrum uwagi znalazło się pytanie, dlaczego Andreas L. był sam w kabinie pilotów. Według przepisów wielu linii lotniczych i kilku krajów, w kokpicie muszą być zawsze przynajmniej dwie osoby.

Szef Lufthansy Spohr zapewnił, że Lufthansa zbada możliwości polepszenia szkoleń i jeszcze lepszego doboru kandydatów. Dodał, że jego firma ma pełne zaufanie do pilotów: „Są oni i pozostaną najlepszymi na świecie”.

afp, dpa, rtr, tagesschau.de / Iwona D. Metzner