1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Chcemy dialogu nt. odszkodowań" [WYWIAD]

Róża Romaniec10 lipca 2014

Kandydat na przewodniczącego Związku Wypędzonych (BdV) Bernd Fabritius* chce dialogu z Polską nt. odszkodowań dla wywłaszczonych Niemców. Jednocześnie opowiada się za „nowym początkiem" w relacjach BdV z Polską.

https://p.dw.com/p/1CYmN
Bernd Fabritius Politiker
Bernd Fabritius jest posłem CSU i przyszłym szefem Związku WypędzonychZdjęcie: picture-alliance/dpa

DW: Wiadomość o tym, że Erika Steinbach nie będzie już wkrótce przewodniczącą Związku Wypędzonych wywołała za granicą, a zwłaszcza w Polsce, ulgę. Co ta reakcja u Pana spontanicznie wywołuje?

Bernd Fabritius: Moim zdaniem krytyka Eriki Steinbach była w dużej mierze przesadzona i nie oparta na rzeczowych argumentach. Zwłaszcza w Polsce miałem wrażenie, że podtrzymywane są w ten sposób wizerunki dawnego wroga. Te uszczypliwości wobec ustępującej przewodniczącej z zagranicy są niepotrzebne.

DW: Co chce Pan zrobić lepiej lub inaczej?

BF: Związek Wypędzonych podkreślił przy ogłoszeniu mojej kandydatury, że kierowane przeze mnie Ziomkostwo Sasów Siedmiogrodzkich, czyli rumuńskich Niemców, wybrało drogę budowania mostów i konstruktywnego dialogu w Europie. Chciałbym przedyskutować jeszcze otwarte kwestie ze wszystkimi wschodnioeuropejskimi krajami sąsiedzkimi, z których wypędzono Niemców, w duchu konstruktywnego dialogu i poszukać rozwiązań. Jest ważne, aby każdy uczciwie i samokrytycznie spojrzał na własną historię. Niemcy przyznają się do najmroczniejszych rozdziałów własnej historii. Także Rumunia zdystansowała się od tego, jak obchodzono się tam po wojnie z Niemcami i przejęła odpowiedzialność za ten rozdział historii. Nie ma tu miejsca na myślenie typu "oko za oko". Na tym fundamencie można było zbudować nowoczesny, europejski i sąsiedzki dialog. Moje doświadczenia chciałbym przenieść na stosunki bilateralne z innymi krajami. Jestem pewien, że także w polsko-niemieckich relacjach będzie możliwy nowy początek, jeżeli chodzi o te tematy. Tym bardziej, że wobec mojej osoby nie ma w Polsce resentymentów, jakie istniały często wobec Eriki Steinbach i że, mam nadzieję, należą one w pracy BdV do przeszłości.

Deutschland Vertriebene nach dem Zweiten Weltkrieg in Berlin Anhalter Bahnhof
Po wojnie opuściły Polskę miliony NiemcówZdjęcie: AP

DW: Polska ma już bardzo dobre relacje sąsiedzkie z Niemcami - przedstawiciele mniejszości niemieckiej zasiadają w Sejmie. Jakimi tematami chciałby się Pan zająć?

BF: Rzeczywiście Polska należy do krajów prowadzących wzorową politykę wobec mniejszości. Brakuje mi jednak dialogu z wypędzonymi po II wojnie świadowej Niemcami. Ten dialog mógłby także nieść w sobie potencjał lepszego ukształtowania prawa własności, jako jednego z podstawowych praw w Europie. Chodzi mi o prawo indywidualne, a nie zbiorowe roszczenia. Mówiąc prościej: Jeżeli ktoś został w przeszłości wywłaszczony na podstawie prawnie wątpliwych rozwiązań, to należy umożliwić odpowiednie restytucje na podstawie narodowego prawa, tak jak było to możliwe np. w Rumunii czy w Serbii. To by odpowiadało nowoczesnej, europejskiej wykładni prawa i nie ma to nic wspólnego z rewanżyzmem. Na ten temat powinien być prowadzony konstruktywny dialog, który przyniósłby konkretne wyniki. Naturalnie nie może to oznaczać, że osoby, które w dobrej wierze nabyły własność, miałyby ją nagle stracić. Ochrona majątku nabytego w dobrej wierze także należy do europejskiego kanonu praw podstawowych. Na temat narodowych rozwiązań należy rozmawiać z tymi, których to dotyczy i uwzględnić stosownie punkt widzenia obydwu stron.

DW: Oczekuje Pan więc, że państwo polskie wypłaci wywłaszczonym Niemcom odszkodowania?

BF: Powinno przynajmniej starać się wspólnie z tymi, których to dotyczy, znaleźć rozsądne rozwiązania. W krajach UE w żadnym wypadku nie powinno mieć miejsca uzależnienie ochrony własności od pochodzenia etnicznego.

DW: Czyli chce Pan jako nowy szef Związku Wypędzonych otworzyć puszkę Pandory...

BF: Nie! Jestem przekonany, że nie dojdzie do tego, tylko dlatego, że będę się angażował na rzecz ochrony własności w unijnym kraju wedle nowoczesnych, europejskich kryteriów. Nie myślę o niczym innym.

DW: Może Pan przytoczyć konkretny przykład?

BF: Nie znam jeszcze zbyt dobrze warunków w Polsce, ale mogę podać przykład z Rumunii, gdzie wywłaszczono również moich rodziców. Zabrano im dom, który sami wybudowali. Skonfiskowano go. Ten majątek został objęty rumuńskim prawodawstwem restytucyjnym. Stwierdzono jednak, że jego aktualni mieszkańcy nabyli go zgodnie z prawem, ich własność jest więc chroniona. Ponieważ jednak moim rodzicom odebrano ten dom bezprawnie, państwo rumuńskie zobowiązało się się do wypłacenia im symbolicznego odszkodowania. Jestem pewien, że także w bilateralnych rozmowach między Polską a odpowiednimi organizacjami Niemców, którzy opuścili Polskę, znajdzie się możliwość przynajmniej jakiejś symbolicznej rehabilitacji. Dotychczasowa praktyka, polegająca na całkowitym pomijaniu tematu, tak jakby wywłaszczenia były zgodne z prawem, nie odpowiada nowoczesnemu, europejskiemu spojrzeniu.

Erika Steinbach
Erika Steinbach ogłosiła, że jesienią nie będzie już kandydowała na szefową związku BdVZdjęcie: picture-alliance/dpa

DW: Nie sądzi Pan, że wobec ogromnych strat, jakie Polska poniosła w II wojnie światowej, nie można tej sytuacji porówywać z Rumunią?

BF: Przepraszam, ale taka argumentacja jest niedopuszczalna. W prawie własności chodzi o prawo indywidualne. Nie można wyrównywać szkód wojennych samowolnie odbierając indywidualnym osobom majątek. Weźmy rodzinę X, która spokojnie sobie żyła w miejscu Y, i która w wyniku ogólnych rozwiązań odnośnie szkód wojennych została wywłaszczona. W ten sposób cywilne osoby w danym kraju zostają jednostronnie obarczane winą za wojnę.

DW: Nawet Erika Steinbach omijała ten temat mając świadomość reakcji, jakie on może wywołać. Nie myślał Pan, by pójść mniej ofensywną drogą?

BF: To nie jest ofensywa i nie mam żadnej konkretnej propozycji dla Polski. Ale opowiadam się za tym, by wszystkie kraje, które nie rozwiązały jeszcze tego tematu, wszczęły konstruktywny dialog z dotkniętymi osobami, w tym przypadku zatem z Niemcami, którzy opuścili Polskę.

DW: Jak ważny będzie ten temat dla Pana jako szefa Związku Wypędzonych?

BF: Poświęciliśmy temu tematowi więcej miejsca w naszej rozmowie z powodu Pani pytań, niż mam zamiar mu poświęcić w mojej działalności. Mnie zależy przede wszystkim na tym, aby Niemcy nadal pełnili rolę budowniczych mostów w Europie. Restytucja jest tylko jednym punktem z wielu i z pewnością nie najważniejszym. Najwięcej uwagi chcę poświęcić działalności BdV w Niemczech, a nie za granicą. Tematów jest wiele: od integracji przesiedleńców (tych wczesnych oraz z ostatnich lat, np. Niemców z Rosji), po zakotwiczenie losu wypędzonych w niemieckiej i europejskiej kulturze pamięci, np. przez pracę fundacji Ucieczka Wypędzenie Pojednanie. Takim tematem jest też zabezpieczenie kultury Niemców z krajów Europy Środkowo-Południowo-Wschodniej. To tylko kilka przykładów codziennej pracy naszego związku, którym chcemy się też poświęcić w przyszłości.

Rozmawiała Róża Romaniec

* Bernd Fabritius (ur. 1965), prawnik i politolog, od 2007 przewodniczący Ziomkostwa Sasów Siedmiogrodzkich, od 2010 wiceprzewodniczący BdV. Od 2013 roku poseł do Bundestagu z ramienia bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU).