1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Gwałt w rodzinie. „Nie znaczy nie“

Marcus Lütticke / Elżbieta Stasik10 listopada 2014

Zmuszanie do współżycia seksualnego nie w każdym przypadku uważane jest w Niemczech za zgwałcenie, przynajmniej z prawnego punktu widzenia. Landowi ministrowie sprawiedliwości chcą to zmienić.

https://p.dw.com/p/1DkwW
Symbolbild Gewalt gegen Frauen
Zdjęcie: Fotolia/Miriam Dörr

Park, noc. Na samotnie idącą kobietę czy dziewczynę czyha za krzakiem sprawca. Obezwładnia ją i gwałci. Takie jest stereotypowe wyobrażenie o zgwałceniu. Ze statystycznego punktu widzenia tymczasem większość zgwałceń dokonywana jest w najbliższym otoczeniu ofiary. Sprawcami są koledzy, znajomi, krewni, partner. Kobiety tylko w wyjątkowych przypadkach składają doniesienie o przestępstwie.

W niemieckim kodeksie karnym o przestępstwie zgwałcenia mowa jest w art. 177 § Kodeksu karnego (StGB). Zgodnie z nim poszkodowana osoba albo musi paść ofiarą przemocy seksualnej, musi być zagrożone jej zdrowie i życie, albo też jest bezbronna wobec ataku na tle seksualnym. W innych wypadkach z prawnego punktu widzenia nie ma mowy o zgwałceniu. Kiedy kobieta sprzeciwia się współżyciu seksualnemu, czyli zwyczajnie powie „nie”, w świetle prawa nie wystarcza to, by mówić o gwałcie.

Dla punktów pomocy i instytucji doradczych taka sytuacja prawna jest nie do przyjęcia. Zna ją jednak tylko garstka kobiet. – Kiedy mówią „nie”, proszą, błagają, by sprawca przestał, są później zszokowane, że taka sytuacja nie jest uważana za przestępstwo zgwałcenia – mówi Etta Hallenga, która od lat zajmuje się ofiarami przemocy seksualnej w ośrodku pomocy kobietom w Duesseldorfie. Jak wynika z jej obserwacji, właśnie z tego powodu w wielu wypadkach zgwałceń w ogóle nie dochodzi do rozprawy sądowej. – Kobieta może złożyć doniesienie o przestępstwie, ale sprawa z reguły zostaje umorzona przez prokuraturę – wyjaśnia Etta Hallenga. Badania Instytutu Badań Kryminalistycznych w Dolnej Saksonii wykazały, że w 2012 roku zaledwie 8,4 procent złożonych doniesień o przestępstwie na tle seksualnym doprowadziło do skazania sprawców.

Heiko Maas
Minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD) chce zmienić artykuł 177. k.k.Zdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Gambarini

Minister sprawiedliwości chce wypełnić luki

Federalny minister sprawiedliwości i ministrowie landowi chcą teraz zreformować 177 § K.k. Szczegóły nie są jeszcze znane. Ale najprawdopodobniej znajdzie się w nim reguła „nie-znaczy-nie”. W międzynarodowym kontekście Niemcy są pod presją – 1 sierpnia 2014 weszła bowiem w życie konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, tzw. Konwencja ze Stambułu. Zgodnie z nią obcowanie seksualne bez wyraźnej zgody drugiej osoby jest karalne.

Minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD) powiedział po spotkaniu ze swoimi kolegami z krajów związkowych, że „ponieważ istnieją luki prawne, chcemy je zamknąć”. Przyznał, że istniejące prawo nie daje jasnej odpowiedzi na pytanie „ile oporu musi stawiać kobieta, by można było mówić o zgwałceniu?”.

One Billion Rising Bonn 2013
Akcja protestacyjna w Bonn: przeciw przemocy i przemocy seksualnej wobec kobietZdjęcie: DW/Rosa Muñoz Lima

Wyrażenie zgody lub nie

Krytycy obawiają się, że zaostrzenie przepisów prawnych może doprowadzić do wzrostu fałszywych oskarżeń. Seksualny kontakt dwojga osób jest bardzo kompleksową okolicznością, nie zawsze pozbawioną sprzeczności i bardzo trudna do sprecyzowania jest granica między praktykami opartymi na wzajemnym porozumieniu a przymusem. „Nie” może implikować „tak”, z kolei „tak” nie zawsze jest równoznaczne z wyrażeniem zgody. Niektórzy krytycy planowanej reformy prawa obawiają się komplikacji zwłaszcza w przypadku praktyk seksualnych odbiegających od społecznych konwencji, na przykład sadomasochistycznych. Przemoc, z prawnego punktu widzenia właściwie karalna, ma tam miejsce wyraźnie za zgodą obydwu stron.

Dagmar Freudenberg z Niemieckiego Stowarzyszenia Prawniczek nie dostrzega jednak sprzeczności. – W przypadku praktyk sadomasochistycznych nie ingerujemy. Istnieją tam ścisłe reguły, ustalane jest na przykład hasło, po wypowiedzeniu którego partner przerywa działania. Tak jak w innych kontekstach należy to rozumieć jako wyrażenie zgody lub jej cofnięcie – wyjaśnia Freudenberg.

Konieczna zmiana paradygmatów

Także zmiana przepisów prawnych nie ułatwi udowodnienia zgwałcenia przed sądem. – Nic się nie zmieni w tym, że mamy tu słowo przeciwko słowu, zeznanie jednej strony przeciwko zeznaniu drugiej strony. Trzeba jednak rozróżniać między chronionym prawem dobrem (prawo do samostanowienia o swoim ciele) a pytaniem, czy postawiony zarzut można później udowodnić przed sądem – uważa Dagmar Freudenberg.

Także Etta Hallenga jest podobnego zdania. – Nie chodzi mi o to, czy po zmianie prawa będziemy mieli więcej doniesień o przestępstwie czy więcej skazanych. Chodzi mi o nastawienie, jakie mamy do seksualnego samostanowienia. Jeżeli chodzi o prawa człowieka paragraf 177 jest policzkiem – argumentuje Hallenga. Obydwie aktywistki mają nadzieję, że zaostrzone prawo przyczyni się też do zmiany nastawienia w głowach, zaakceptowania przez społeczeństwo, że prawo o stanowieniu o swoim własnym ciele nie zna żadnych wyjątków.

Obydwie aktywistki są też zgodne, że potrzebny jest cały zakres działań, by chronić kobiety przed atakami na tle seksualnym. Tylko w niewielu niemieckich krajach federalnych istnieje na przykład możliwość zabezpieczenia po zgwałceniu istniejących dowodów, chociażby śladów DNA, bez włączania od razu organów ścigania. W chwili bowiem, kiedy organa ścigania posiadają informację o domniemanym zgwałceniu, muszą wszcząć dochodzenie – tym samym decyzja zostaje podjęta bez udziału ofiary. Wiele kobiet potrzebuje tymczasem czasu, by zastanowić się, czy w ogóle chce złożyć doniesienie o przestępstwie i czy jest gotowa ponieść konsekwencje związane z tym krokiem. Etta Hallenga dodaje, że policja i sądy zbyt rzadko korzystają z możliwości złożenia zeznania na wideo, co znacznie ułatwiłoby kobietom składanie zeznań. Po złożeniu doniesienia o przestępstwie mija też zbyt wiele czasu do rozpoczęcia sprawy sądowej – czasami trwa to do dwóch lat.

W stanie Kalifornia w USA od kilku tygodni obowiązuje na tamtajszych uczelniach pionierskie prawo, które zabrania studentom współżycia seksualnego, jeżeli obydwoje partnerzy wyraźnie nie wyrażą na nie zgody, czyli nie powiedzą „tak” – zwolennicy tego prawa uważają je za poszerzenie obowiązującej dotąd zasady „No means No” („nie znaczy nie”).

Marcus Lütticke / Elżbieta Stasik