1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Fundacja, Steinbach, prawo

18 stycznia 2010

Głosy prasy niemieckiej w sprawie fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" (18.01.2010)

https://p.dw.com/p/LYkC
Zdjęcie: AP

"Imię fundacji" - pod tym tytułem Frankfurter Rundschau zamieściła rozważania na temat sensu i treści, jaka wypełnić ma fundację "Ucieczka, Wypędzenia, Pojednanie" wraz z Centrum przeciwko Wypędzeniom.

"Związki wypędzonych mają problemy z zaakceptowaniem faktu, że historia wypędzeń, których ofiarami padli ich przodkowie, ma zostać opowiedziana od nowa i zupełnie inaczej, bo widziana pod różnym kątem. Ale na tym właśnie polegać ma sens takiej placówki naukowej” - pisze Harry Nutt. „Będzie musiała ona poszukać form prezentacji wydarzeń i ich następstw. Do historycznego przedstawienia wypędzeń, ich przyczyny i następstw należy także historia zrzeszeń wypędzonych i ich rola w historii Republiki Federalnej Niemiec. Już sama nazwa tej fundacji wskazuje na ujęcie tego rozdziału historii, jako procesu, którego nie można wykuć w monumentalnym kamieniu. (...) Jeżeli fundacja "Ucieczka, Wypędzenia, Pojednanie" ma uzyskać znaczenie społeczne, należałoby najpierw przekonać opinię publiczną, czego może od niej oczekiwać. Społeczna aprobacja czegoś tak bezkrwistego jak fundacja byłaby dla Związku Wypędzonych i Eriki Steinbach ostatnią szansą. Zamiast widoków na małe polityczne zwycięstwa otrzymaliby oni możliwość uniknięcia historyzacji ich patetycznej pozy i tchnięcia sprawy, jaka ich porusza życiem. Jeżeli funkcjonariusze zrzeszeń wypędzonych będą dalej obstawać przy tym, że chcą o wszystkim decydować, na końcu mogą zostać z pustymi rękami.”

W weekendowym wydaniu berlińskiej gazety Tagesspiegel Sebastian Bickerich twierdzi, że "Erika Steinbach przebrała miarę".

"Udało jej się jedno: forsowany przez nią od lat projekt, upamiętniający wypędzenia, jest na ustach wszystkich od momentu, kiedy Steinbach, przy pomocy pogróżek, ultimatum i innych popularnych zabiegów sprawiła, że najważniejszą kwestią polityczną stała się jej własna osoba. Steinbach na publicznym forum starała się stworzyć wrażenie, że Niemcy tylko wtedy we właściwy sposób zadośćuczynią wypędzonym, jak długo ona osobiście, a nie tylko jej związek, będą przykładać się do miejsca pamięci o wypędzeniach.(…) Lecz obecnie coraz więcej osób popierających jak dotąd ten projekt, zaczyna się od niego dystansować. "Wielu wypędzonych w ogóle nie rozumie tego sporu", twierdzi Wolfgang Nitschke , przewodniczący Adalbertus-Werk. Nitschke zarzuca Steinbach, że na płaszczyźnie polityki wewnętrznej zbytnio stawia na konfrontację. "Ona chce stworzyć Muzeum Pamięci Steinbach, a nie przyzwoite miejsce pamięci".

Także najnowsze wydanie Spiegla podejmuje temat Steinbach pisząc:

"Minister spraw zagranicznych, Westerwelle, chce dalej sprzeciwiać się wejściu Eriki Steinbach do rady fundacji. Jest to stanowisko, w którego podstawy prawne powątpiewają naukowcy: profesor prawa z Fryburga, Dietrich Murswiek, i specjalista z dziedziny prawa państwowego z Poczdamu, Eckhart Klein. Klein twierdzi, że rząd Niemiec tylko w bardzo ściśle określonych warunkach może odrzucić kandydaturę członka Związku Wypędzonych; na przykład, jeżeli "osoba ta nie gwarantuje zgodności z celem fundacji, a przede wszystkim pracy "w duchu pojednania". Argumentem dla niego nie jest to, że Steinbach nie chciała uznać granicy na Odrze i Nysie w 1991 roku w Bundestagu, bowiem jego zdaniem nie narusza to ducha pojednania. "Nie chodziło wtedy o to, że pani Steinbach poparła jakieś łamanie praw człowieka, czy inne bezprawie, lecz chodziło o neutralną kwestię terytorialną”. Z tego względu poczdamski prawnik dopuszcza możliwość, że Związek Wypędzonych mógłby przed sądem w Berlinie przeforsować miejsce w radzie dla Eriki Steinbach. "Są szanse, by przyznano jej rację".

FR / Tagesspiegel /Spiegel / Małgorzata Matzke

red.odp. Jan Kowalski