1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polscy i niemieccy historycy o skutkach I wojny światowej [WYWIAD]

Róża Romaniec15 kwietnia 2014

Grupa historyków z Niemiec, Polski, Francji i Czech ogłosiła manifest europejskiej kultury pamięci pt. „1914, 1989 i wiek skrajności”. Dokument podpisało około stu dalszych historyków z całego świata.

https://p.dw.com/p/1Bi3T
Pictureteaser 1914 - hundert Jahre erster Weltkrieg
Zdjęcie: DW

Manifest zainicjowało i przygotowało dziewięciu historyków z czterech krajów, w tym z Polski. Dalszych stu m.in. z USA, Kanady i Rosji podpisało do tej pory dokument. Autorzy zauważają, że przy okazji obchodów setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej, widoczne jest na zachodzie Europy "fatalne zawężenie perspektywy". Przyczyny tej wojny przedstawia się jako niepowodzenie dyplomacji, co prowadzi do błędnych wniosków, twierdzą historycy i dodają, że w europejskiej świadomości historycznej do dziś widoczny jest podział Europy, co wynika z faktu, że państwa środkowoeuropejskie dopiero w 1989 skonfrontowały zachodnioeuropejską narrację historyczną z historią swego podwójnego doświadczenia dyktatury. "Na Zachodzie nie istniała prawie żadna wiedza o skutkach dyktatury komunistycznej – i do dzisiaj wiedza ta nie istnieje", piszą historycy. "Zawężone spojrzenie na I wojnę światową uniemożliwia w 2014 roku wsparcie europejskiego dyskursu historycznego", dodają. "W związku z zaostrzaniem się kryzysu legitymizacji, w którym znajduje się 28 państw Unii Europejskiej, konieczne jest europejskie porozumienie na temat wspólnej historii", piszą autorzy manifestu i dodają: "Nie powinno ono zastąpić historii narodowych, ale przede wszystkim uczynić bardziej zrozumiałymi wzajemne historyczne powiązania naszych narodów". Pełny tekst można przeczytać na stronie: www.1914-1989-2014.eu. O manifeście rozmawialiśmy z prof. Stefanem Troebstem, jednym z jego inicjatorów i autorów.

Stefan Troebst

Deutsche Welle: Europa przypomina setną rocznicę wybuchu I wojny światowej, a tymczasem grupa historyków apeluje o uzupełnienie dotychczasowej europejskiej kultury pamięci. Skąd taki pomysł?

Prof. Stefan Troebst: Okazję daje niesamowite zainteresowanie niemieckiej opinii publicznej rokiem 1914. Mamy do czynienia z ogromną falą publikacji – w ciągu ostatniego pół roku opublikowano w Niemczech ok. 50 monografii, zbiorów i książek na temat I wojny światowej. Te publikacje wywołały nową dyskusją na temat odpowiedzialności Niemiec za rok 1914. Historycy debatują teraz, czy niemieckiej winy nie należy rozłożyć na więcej mocarstw.

DW: A należy?

ST: Debata na ten temat trwa. Ciekawe jest, że wielu moich kolegów najwyraźniej od lat już przygotowywało publikacje na ten temat, które teraz się ukazały, ale największy bestseller napisał nie Niemiec, lecz Australijczyk. To właśnie on zrelatywizował winę Niemiec za wybuch I wojny światowej, co niemieccy historycy bardzo pozytywnie przyjęli. Mnie oraz innych sygnatariuszy manifestu złości fakt, że choć w 2014 roku obchodzimy wiele ważnych rocznic – także 75 rocznicę wybuchu II wojny światowej, 25 lat po upadku komunizmu itd., to cała uwaga koncentruje się na roku 1914. Ten rok był pewnym impulsem dla późniejszych wydarzeń XX wieku, ale nie można mówić o bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym między obydwoma wojnami. Poza tym niemiecka negatywna perspektywa, która wynika z roli Niemiec i skutków obydwu wojen przyćmiewa pozytywne efekty roku 1914, jak np. powstanie demokratycznych państ. W tych krajach obecna rocznica jest zupełnie inaczej dyskutowana, ale o tym się niestety nie mówi.

Erinnerung an den Ersten Weltkrieg in Verdun
Cmentarz w Verdun - w zachodniej świadomości historycznej symbol I wojny światowejZdjęcie: picture-alliance/Rolf Haid

DW: Myśli Pan np. o Polsce?

ST: Owszem. W Polsce I wojna światowa umożliwiła odzyskanie własnej państwowości. Kiedy niedawno na międzynarodowym spotkaniu historyków polska uczestniczka z Lublina opowiadała o I wojnie światowej właśnie z tej perspektywy, wywołało to u wielu niemałe zdziewienie. Na Zachodzie niewystarczająco się uwzględnia różnorodność narodowych pamięci. Owszem, rok 1918 dał początek dyktatorskim reżimom, jak ten w Związku Radzieckim. Ale powstał też szereg demokratycznych państw, jak np. Czechosłowacja. Niektóre kraje nadal istnieją, a więc można mówić o pozytywnych skutkach. Pozytywne było też powstanie Republiki Weimarskiej, nawet jeżeli jej przeciwnicy są innego zdania.

DW: O tym, jak w danym kraju kształtuje się kultura pamięci świadczą zwykle też obchody rocznicowe i okolicznościowe. Jak one obecnie wyglądają w Niemczech?

ST: To ciekawe, bo np. tradycyjnie powściągliwy MSZ poświęca wiele uwagi setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej. Zorganizował np. szereg wykładów na ten temat, czego nigdy nie obserwowałem z okazji innych rocznic. Najwyraźniej wśród dyplomatów i polityków drzemie zainteresowanie I wojną światową i teraz zostało ono rozbudzone. W obliczu aktualnej debaty o odpowiedzialności Niemiec za rok 1914 my historycy używamy pojęcia tzw. „koncertu mocarstw”. I wojna światowa daje Niemcom możliwość, by stanąć obok Wielkiej Brytanii, Francji oraz Carskiej Rosji i nie być już jedyną „złą mocą”. W przypadku II wojny światowej jest zupełnie inaczej.

DW: Co chcecie osiągnąć manifestem?

ST: Po pierwsze przypomnieć, że w tym roku jest więcej ważnych jubileuszy, a po drugie zwrócić uwagę na bardzo ograniczoną zachodnią perspektywę oceny I wojny światowej. Dyskutujemy o ważnych bitwach, o nowych metodach prowadzenia wojny, o okopach i innych instrumentach walki, a zupełnie zapominamy, że porównując liczby ludności i ofiar na Wschodzie I wojna światowa zebrała tam o wiele większe żniwa. Front przechodził tam przez niektóre miejscowości kilkakrotnie i spowodował ogromne spustoszenie. W naszym manifeście piszemy o „wieku ekstremów 1914-1989”. Chcemy przypomnieć zachodniej opinii publicznej, która jest zachłyśnięta własną integracją europejską, że na wschodzie Europy przez kilkadziesiąt lat organizowano rewolucje i walczono o odzyskanie wolności i pokoju. Wydarzenia lat 1953, 1956, 1968, 1970 czy 1981 to były przykłady walki z dyktaturami. Bez tej strony nie można budować europejskiej kultury pamięci.

Bildergalerie Plätze der Revolution
"Na Zachodzie nie istniała prawie żadna wiedza o skutkach dyktatury komunistycznej – i do dzisiaj wiedza ta nie istnieje", piszą historycy w manifeście.Zdjęcie: picture alliance/Effigie/Leemage

DW: Ale jak to osiągnąć?

ST: W ostatnich latach obserwujemy, że instytucje jak UE, Rada Europy czy KSZE wspierają tzw. europejską kulturę pamięci. Mamy więc do czynienia z odgórnymi działaniami, których najlepszym przykładem jest kalendarz europejskich świąt i dni pamięci. Wiele dat w ogóle nie jest w Europie znanych, a niektóre mylnie się kojarzą. 9 maja jest dniem Europy, ale na wschodzie Niemiec funkcjonuje w zbiorowej pamięci raczej jako dzień zwycięstwa Armii Czerwonej. W Brukselii powstaje obecnie Dom Europejskiej Historii – o dziwo! – praktycznie za zamkniętymi drzwiami. Europejska opinia publiczna nie jest niestety informowana o jego koncepcji, nie toczy się dyskusja na ten temat. Dlatego uważam, że o wiele bardziej interesujące byłyby inicjatywy oddolne.

DW: I dlatego manifest?

ST: On jest taką próbą. Manifest jest przykładem tzw. „ekumeny historyków“. Podobnie jak szereg multi- i bilateralnych grup historyków, które dyskutują i znajdują wspólny język nawet przy trudnych i spornych tematach. Istnieje już np. europejska sieć „Pamięć i Solidarność”. Nie oznacza to automatycznie harmonii, ale na pewno pozwala lepiej poznać inne perspektywy. UE posiada już szereg instytutów badawczych – od biotechnologii, po astronomię i inne – mogłaby też pomyśleć o takiej, która badałaby jej własną historię XX wieku. Nie chodzi o instytucję pod egidą UE, ale o wsparcie dla niezależnej instytucji. To by pomogło w rozwoju europejskiej kultury pamięci.

Stefan Troebst z Uniwersytetu w Lipsku jest historykiem, ekspertem ds. krajów Europy Środkowej i Wschodniej, jest członkiem wielu gremiów, m.in. Rady Naukowej Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność.

Rozmawiała Rosali Romaniec

red. odp.: Elżbieta Stasik