1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Die Zeit: „Wasale Putina”. Niemcy pojmują Rosję jako fascynujące Imperium

Iwona-Danuta Metzner23 października 2014

W tygodniku „Die Zeit” ukazał się artykuł naświetlający stosunek Niemców do Rosji i relacje polsko-niemieckie. Uwypukla się w nim również wagę jedności europejskiej w kontekście obecnych wydarzeń politycznych.

https://p.dw.com/p/1Db5t
Italien Gipfel Ukraine ASEM Treffen Wladimir Putin
Zdjęcie: Reuters/A. Garofalo

Według George'a Kennana istota sowieckiej władzy polega na tym, że nie przemawiają do niej racje logiczne, a w dużej mierze logika władzy i dlatego może się ona bez problemu usunąć w cień, co zwykle czyni, gdy spotka się gdziekolwiek z silnym oporem. „To stwierdzenie, jak wiadomo, sprawdziło się przed 25 laty” – pisze autor artykułu w Die Zeit, Andrzej Krzemiński. „A jednak brakuje dziś wspólnego europejskiego spojrzenia na rewolucję 1989 roku w Europie Środkowo-Wschodniej”. Krzemiński podkreśla, że w Niemczech ta rewolucja, uważana niekiedy za „niemiecką” (Wolfgang Schuller) jest redukowana do kilku tygodni. Zdaniem autora publikacji idea europejska nie odgrywała przy tym żadnej roli.

Na Majdanie jak w Stoczni Gdańskiej

Polski punkt widzenia ma według niego zupełnie inny wymiar historyczny. Rok 1989 zapowiedział się już latem 1980 roku, gdy doszło do strajku generalnego w Polsce.

Nawet, jeśli upadek muru berlińskiego uważano za zwiastuna zjednoczenia Niemiec, rewolucja dalej trwała, również po upadku ZSRR. Bo późnej dotarła do Gruzji i na Ukrainę – przypomina Die Zeit. Tygodnik dodaje, że atmosfera Majdanu w 2013 roku niejednemu Polakowi przypominała atmosferę Stoczni Gdańskiej.

Oburzeni wykluczeniem Moskwy

O niezrozumieniu przez wielu Niemców długofalowego oddziaływania 1989 roku, świadczy według Die Zeit fakt ostrego skrytykowania wystąpienia prezydenta Niemiec Joachima Gaucka 1 września na Westerplatte przez środowiska lewicowe i lewicowo- liberalne. „Prezydent powiązał w swym przemówieniu 75. rocznicę napaści Niemiec na Polskę z 25-leciem zwycięstwa Solidarności i obalenia muru oraz potępił rosyjską wojnę przygraniczną na Ukrainie. Jego krytycy zapoznali się pobieżnie z polskim kontekstem przemówienia i oburzyli się, że „Gauck, zamiast wypowiedzieć słowa pojednania w obliczu niemieckich zbrodni w Rosji, wykluczył Moskwę z powodu Ukrainy”. Autor zaznacza, że w Warszawie zareagowano na tę krytykę z niedowierzaniem. „Nie było w tym jednak nic nadzwyczajnego. Dla wielu lewicowców upadek NRD nie był żadnym szczęśliwym przypadkiem dla Niemiec, lecz raczej niepojętym błędem”. Autor dodaje, że nie mieli oni żadnego stosunku do „bratniego kraju” z jego Solidarnością, z jego papieżem i nonszalanckim podejściem do klasyków „naukowego światopoglądu”, za to pełny szacunek dla władz Rosji”.

Rok 1989 jeszcze się nie skończył

To, że Joachim Gauck uderzył we właściwy ton, poświadczył mu prezydent RP w czasie swego wystąpienia na forum Bundestagu. „Bronisław Komorowski mówił o niemiecko-polskiej wspólnocie odpowiedzialności za Europę, o pogłębieniu UE i umocnieniu sojuszu transatlantyckiego.

„Ten niemiecko-polski dialog obu prezydentów daje do zrozumienia, że rok 1989 jeszcze się nie skończył. Pytanie tylko, czy rewolucja w Europie Środkowo-Wschodniej z atakiem militarnym na wschodnią Ukrainę i okrojeniem wolności obywatelskich w Rosji, sama nie stoczy się w kierunku >>kontrrewolucji<< , która, jak ostrzega Timothy Snyder, zapowiada nie tylko podporządkowanie sobie Ukrainy przez, lecz również bezwład, rozłam i wreszcie rozwiązanie Unii Europejskiej jako projektu sukcesu.

„Jak na razie na to się nie zapowiada” – zaznacza Die Zeit. Dodaje, że „sankcje Zachodu, mimo że początkowo homeopatycznej wielkości, działają. Pogodzono się też z kontrsankcjami ze strony Rosji. Unii energetycznej nie traktuje się już jako kaprysu Polski, lecz wyłania się ona w związku z przygotowaniami do zimy. Nie mamy jeszcze co prawda Europejskiej Wspólnoty Obronnej, za to weryfikuje się strategię NATO i analizuje budżety na cele militarne”.

Niemiecka fascynacja „rosyjską duszą”

Autor krytykuje w tym kontekście zbyt powolne zmiany w niemieckiej świadomości historycznej. „Rosyjska dusza”, anarchistyczna i autorytarna, fascynowała wielu Niemców niemniej niż bolszewicka utopia po 1917 roku a dziś, syberyjskie bogactwa naturalne. (…) Fiasko moralne 1945 roku, przynajmniej metafizyczna współodpowiedzialność za ludobójstwo, koszmar ucieczek przed Armią Czerwoną, gwałty i niewola, uczyniły z Niemców pacyfistów. Respekt wobec zwykłej przewagi paraliżował niejednego. (…)

Sąsiad, którego nie traktowano poważnie

„To był też problem wielu Niemców z Polską" - pisze Die Zeit. „Ten sąsiad, od wielu pokoleń nie traktowany poważnie, bez znaczenia pod względem militarnym, pod względem gospodarczym przedmiot drwin, wbrew wszystkiemu wymusił wolności, o jakich NRD mogła sobie jedynie pomarzyć. To było dla Niemców niepojęte", czytamy, „Zamiast szukać powodów tej „możliwej inności” pielęgnowano stereotypy”.

Autor przytacza tu słowa irlandzkiego historyka Brendana Simmsa, który podkreśla w swojej niemieckiej historii Europy, że uwieńczone powodzeniem zjednoczenia następowały wskutek przełomów w czasach poważnych kryzysów. „Dlatego jedność polityczna, której Europa niezwłocznie potrzebuje, wymaga wspólnego wysiłku europejskich rządów i elit, ale także obywateli”.

„Rzekomo uzasadnione rosyjskie interesy”

Po zjednoczeniu, niejeden Niemiec znów miał wątpliwości, co zaczęło się od ‘podszeptywanych z troską obaw', czy nie powinniśmy jednak zrezygnować z dopiero co odzyskanej suwerenności – pisze Die Zeit. „Po czym wskazywano na rzekomo uzasadnione rosyjskie interesy, dptycząe nieposzerzania NATO, a w 2014 roku na stwierdzenie, że Ukraina nigdy nie była prawdziwym państwem, Ukraińcy prawdziwym narodem a Krym już zawsze był rosyjski”.

„Po pierwsze to nieprawda. A po drugie jest to bez znaczenia”, stwierdza Adam Krzemiński. „Prawie każde miejsce w Europie należało kiedyś do kogoś innego, kto je podbił i znowu stracił. Nie pozbędzie się bólu fantomowego ten, kto gloryfikuje dawną świetność albo stara się ją przywrócić siłą”.

„Putin chwalił się wprawdzie, że gdyby chciał, mógłby być w ciągu dwóch dni w Warszawie albo Bukareszcie. Byłoby to jednak możliwe tylko za cenę wojny zaborczej przeciwko całemu Zachodowi, której żaden dowódca-ważniak nie byłby w stanie wygrać”.

Die Zeit konkluduje, że nie jest wykluczone, iż Rosja Putina chcąc nie chcąc stanie się położną dalszego jednoczenia się Europy.

Opr. Iwona D. Metzner