1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Die Welt“: Piekło zwierząt futerkowych leży w Polsce

Elżbieta Stasik16 lipca 2014

„Die Welt Online” publikuje (16.07) reportaż dziennikarzy gazety z ich podróży śladami polskiego piekła - ferm zwierząt futerkowych.

https://p.dw.com/p/1Ce89
Bildergalerie nach Europa eingeschleppte Tiere und Pflanzen amerikanischer Nerz
Norka na wolnościZdjęcie: Fotolia/ Marén Wischnewski

Na całym świecie rośnie popyt na futra, branża przeżywa boom, pisze w swoim wydaniu online dziennik „Die Welt”. Zdjęcia z polskich ferm zwierząt futerkowych, przede wszystkim norek i lisów dowodzą, że zwierzęta trzymane są w katastrofalnych warunkach, stwierdza autor reportażu.

Pierwszym przystankiem jest hodowla braci Wójcików w Granowcu w Wielkopolsce. Ferma przypomina twierdzę. Kiedy organizacja ochrony zwierząt „Otwarte klatki” wdarła się do wnętrza i opublikowała zdjęcia stłoczonych w ciasnych, brudnych klatkach norek, bracia zainwestowali tysiące euro w urządzenia zabezpieczające, kamery. „Nic dziwnego, że są nerwowi. W Polsce rośnie protest przeciwko hodowli zwierząt futerkowych”, pisze „Die Welt”. Mieszkańcy protestowali w sąsiednim Cieszynie, w Przelewicach utworzyli straż obywatelską, by zapobiec transportowi norek duńskiego inwestora.

Zagraniczni inwestorzy ciągną do Polski, bo też mają tam „bajeczne” warunki. Przepisy wymagają dla jednej norki 0,18 metra kwadratowego przestrzeni życiowej, 0,068 metra kwadratowego dla każdej następnej. Odpowiada to wprawdzie normom unijnym, ale Polska oferuje też „siłę roboczą i rozsądne warunki gospodarcze”, przyznaje cytowana przez stołeczny dziennik Susanne Kolb-Wachtel z Instytutu Zwierząt Futerkowych, lobbysty niemieckich handlowców futrami. Swoje robią też ostrzejsze niż w Polsce niemieckie przepisy dotyczące ochrony zwierząt, argumentuje „Die Welt”. W Niemczech istnieje już tylko dziewięć ferm hodowli norek. Przepisy są tak rygorystyczne, że hodowla po prostu przestała się opłacać. Niemieccy hodowcy inwestują więc w Polsce, ale przede wszystkim Holendrzy i Duńczycy, i oczywiście sami Polacy.

Nerz-Zucht in China Flash-Galerie
Norka hodowlanaZdjęcie: picture-alliance/dpa

Polska jest dziś drugim po Danii producentem skór z norek. Produkcja wzrosła z 4,3 mln sztuk w 2010 roku do 5,4 mln w roku 2012. Także na drugim miejscu w Europie plasuje się produkcja skór lisów, po Finlandii. Warunki, w których wegetują zwierzęta są dramatyczne, ale interes kwitnie. Prawdziwie duże pieniądze robi się dzisiaj na norkach, czego dowodzi majątek Rajmunda Gąsiorka, jednego z największych hodowców norek w Polsce i wiceprzewodniczącego Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych (PZHiPZF). „Dom o powierzchni 600 m kw., jezioro, własne korty tenisowe, 20 mercedesów. Takiego majątku nie mogły zgromadzić w niegdyś socjalistycznej Polsce pokolenia, tylko pochodzi on z firmy Gąsiorka”, komentuje berliński dziennik.

Zwierzęta płacą za te majątki koszmarnymi warunkami życia. „Die Welt” nie oszczędza szczegółów, dokładnie pisze o jesiennych „żniwach”, kiedy futro jest najbardziej puszyste. Lisy zabijane są prądem – jedną elektrodą owijany jest pysk lisa, druga wsadzana do odbytnicy. Norki są z reguły gazowane. Futra trafiają na aukcje, na przykład w Kopenhadze, skąd idą do producentów odzieży. Płaszcze, futrzane kołnierze i czapki ląduje ostatecznie w sklepach, także niemieckich, wyjaśnia „Die Welt”.

Symbolbild Winterkleidung
Do mody wróciły futrzane akcesoriaZdjęcie: fotolia/Uwe Annas

Reportaż jest też kontrą na reakcję polskiej prasy, która w skandalizujących doniesienach pisała w czerwcu br. jak to niemieccy ekoterroryści „bezkarnie niszczą polski biznes”, demolując polską fermę zwierząt futerkowych i wypuszczając na wolność około 200 zwierząt. Kłamstwo opublikowane najpierw przez portal „wgospodarce”, potem „Super Express”, przejmowane potem przez kolejne polskie gazety, pisze berliński dziennik, oświadczając: „Filmowaliśmy fermę norek tylko z zewnątrz, co możemy udowodnić. Ciekawe też, że żadna z gazet nie opublikowała zdjęć zniszczonych klatek i wypuszczonych zwierząt. Niejasne, czy dziennikarze rozpowszechniający tę błędną informację nie nadają się do tej pracy czy zostali kupieni. Może po prostu nagłówek o „niemieckich ekoterrorystach” był zbyt porywający, żeby zniszczyć go próbą dojścia prawdy”, kończy „Die Welt”.

oprac. Elżbieta Stasik