1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Coraz gorsze warunki pracy w niemieckich szpitalach

Katarzyna Domagała29 sierpnia 2014

Personel zapomina podać insulinę, niewłaściwie dozuje leki, nie ma czasu na rozmowy z pacjentami. Sytuacja w niemieckich klinikach pogarsza się z roku na rok.

https://p.dw.com/p/1D3pv
Symbolbild Operation Leistenbruch
Zdjęcie: Fotolia/muratolmez

Latem 2013 roku Karin Heise (imię i nazwisko zmienione), początkująca lekarka chorób wewnętrznych, postanowiła rzucić pracę. „To było istne piekło”, mówi o swojej przeszłości w jednym z brandenburskich szpitali, który od lat boryka się z brakiem lekarzy. Heise była odpowiedzialna za 30 pacjentów cierpiących na raka, marskość wątroby i inne schorzenia organiczne. Nie miała jeszcze doświadczenia zawodowego, była świeżo po studiach, obowiązki ją przerastały: przyjmowanie pacjentów, badania, diagnozy, plany leczenia, rozmowy z rodziną pacjenta, dokumentacja medyczna. „I w międzyczasie nagłe przypadki: pacjent stracił przytomność albo cierpi na bóle. Często nie wiedziałam, co robić w pierwszej kolejności”, mówi Heise.

Symbolbild Deutschland Arzt und Patient
Na rozmowy z pacjentem zwykle jest niewiele czasuZdjęcie: AFP/Getty Images

Połowiczna opieka

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja personelu pielęgniarskiego. Niejednokrotnie na 30 chorych przypada dwóch pielęgniarzy. Muszą umyć, nakarmić i przebrać pacjentów, podać im lekarstwa, zrobić zastrzyk, kontrolować stan zdrowia. „Nie można wszystkiemu podołać, dlatego wiele rzeczy wykonuje się połowicznie”, przyznała jedna z pielęgniarek w lipskiej klinice w wywiadzie dla portalu tagesschau.de.

Powodem jest dotkliwy brak lekarzy i pielęgniarek w niemieckich szpitalach. Eksperci szacują, że od połowy lat 90. ubiegłego stulecia zostało zlikwidowanych 50 tys. miejsc pracy dla pielęgniarek. Liczba pacjentów zaś wzrosła. Potwierdza to analiza przeprowadzona przez Fundację im. Hansa Boecklera. W ankiecie badającej warunki pracy uczestniczyło 2500 pracowników szpitali. 71 proc.respondentów w grupie personelu pielęgniarskiego podało, że w ostatnim czasie na ich oddziałach zostały zlikwidowane miejsca pracy. Podobny trend zaobserwowali również uczestniczący w ankiecie lekarze.

Symbolbild- Ärzte im Krankenhaus
Pomimo rosnącej liczby pacjentów likwidowane są miejsca pracyZdjęcie: picture-alliance/dpa

„Palący problem”

Szef oddziału medycyny ratunkowej w berlińskiej klinice Charité, Martin Moeckel, zaznacza, że braki personalne to „palący problem”. „Najbardziej dotkliwy niedobór występuje w obszarze klinicznym, czyli wszędzie tam, gdzie lekarze i pielęgniarze współdziałają z pacjentami i ich rodzinami i gdzie muszą prowadzić rozmowy”, wyjaśnił. Tam zarobki są najniższe, dlatego braki personalne największe. „Tymczasem liczba pacjentów ambulatoryjnych rośnie co roku o 5 proc.”, dodał Moeckel.

Skutki odczuwają pacjenci. Około 60 proc. uczestniczących w ankiecie pielęgniarzy i pielęgniarek oraz połowa lekarzy przyznało, że zaniedbują rozmowy, porady i opiekę nad pacjentem i jego rodziną. Prawie 60 proc. respondentów przyznało, że ma za mało czasu na swoją pracę. Ponad 40 proc. pielęgniarek i 30 proc. lekarzy wielokrotnie w tygodniu nie ma czasu na zrobienie przerwy w pracy.

Błędy pod presją czasu

Takie warunki prowadzą automatycznie do błędów. „Nieraz zapomina się zmierzyć diabetykowi poziom cukru przed jedzeniem i wstrzyknąć insulinę", mówi lipska pielęgniarka. Zdarzają się błędy w dozowaniu lekarstw.

Autorzy analizy zaznaczają, iż dotychczasowe starania klinik o zmiany organizacji pracy, są bezowocnie. Na izbie przyjęć w berlińskim Charité od 10 lat pobieranie krwi i założenie kaniuli dożylnej pozostaje w gestii personelu pielęgniarskiego. Wcześniej było to zadanie lekarzy. „To dla nas znaczne odciążenie”, przyznaje Martin Moeckel. „Ale problemu nie rozwiązuje się poprzez przeniesienie zadań z jednej grupy zawodowej na inną”, dodaje. Zmiany mogłyby zaowocować tylko wtedy, gdyby towarzyszyło im stworzenie dodatkowych miejsc pracy i odciążenie personelu pielęgniarskiego.

Brak czasu na dokształcanie

Innym problemem według Moeckela jest brak czasu na szkolenia i dokształcanie. Potwierdza to także analiza fundacji im. Hansa Boecklera. Tylko 35 proc. pytanych pielęgniarek przyznało, że w razie potrzeby może wziąć udział w kursach dokształcających. Ponad 60 proc. było niezadowolonych z poparcia, jakie pracodawca wykazuje w zakresie dokształcania i doskonalenia zawodowego.

Moeckel skarży się także na system dokształcania lekarzy. Z powodu presji kosztów zakłada się, że absolwenci uniwersytetu już wszystko umieją. Dlatego są zatrudniani jako wyuczeni lekarze. W rzeczywistości jednak absolwenci dysponują jedynie połowiczną znajomością praktyki lekarskiej.

tagesschau.de / oprac. Katarzyna Domagała