Buzek zwalcza egoizmy
23 marca 2010Podczas wykładu na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek, zaprezentował się jako wizjoner. Apelował o okazanie "większej solidarności i odpowiedzialności" w Europie, oraz tłumaczył, jak interpretuje to, widzi razie "między wierszamiTraktatu Lizbońskiego".
Na konferencji prasowej po spotkaniu z kanclerz Niemiec, Angelą Merkel, Buzek wystąpił natomiast jako realista i dyplomata. Podziękował kanclerz za „odpowiedzialność i rozwagę w trudnych chwilach” i zgodził się, że istnieje potrzeba ustalenia zasad egzekwowania odpowiedzialności ze strony państw, które notorycznie łamią zasady paktu stabilizacji i wzrostu. Niemcy, razem z Holandią, sprzeciwiają się temu, by na najbliższym szczycie europejskim podejmować temat planu pomocy dla Grecji. "Na razie Grecja nie prosiła o pieniądze" - mówi kanclerz.
W Urzędzie Kanclerskim Buzek zademonstrował zrozumienie dla stanowiska Niemiec i uznał, że "istnieje możliwość wyjścia z kryzysu bez zaciągania zagranicznych kredytów". "Jest to politycznie kosztowne i trudne dla obywateli, ale nie ma innej możliwości", sformułował Buzek oczekiwania wobec Grecji.
Wizjoner bez echa
Propozycje, o jakich Buzek wcześniej mówił na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie pozostały na razie bez echa w niemieckiej prasie. Przewodniczący PE krytycznie mówił o niebezpieczeństwie powrotu do "narodowych egoizmów". Nie chciał jednak w Berlinie wymienić ani konkretnych państw, ani polityków, którzy zainspirowali go do takich spostrzeżeń.
Jerzy Buzek stwierdził, że po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego „niektórzy politycy dopiero teraz zorientowali się, co to oznacza”. Uznał on, że „przestraszyli się stworzonego dzieła i próbują teraz osłabiać europejskie instytucje". Teraz jednak, zdaniem przewodniczącego, PE "nie pora na odwrót i powrót do "metody międzyrządowej", zamiast "wspólnotowej". Zdaniem Buzka „w globalnym świecie nie będzie silnych państw Europy, jeśli nie będzie silnej Unii".
Unia: naczynia połączone
Buzek porównał Europę do „systemu naczyniowego”. „Jeśli pęka jedna rurka w skomplikowanym systemie, to cierpi cały system”, zaznaczył.
Przewodniczący PE skrytykował myślenie w kategoriach "korzyści politycznych, ograniczonych perspektywą najbliższych wyborów" i stwierdził, że "Europa musi przede wszystkim być solidarna wobec samej siebie". Jego zdaniem po wprowadzeniu Traktatu Lizbońskiego rozpoczyna się naturalny proces nowej organizacji Unii. "To, co znajduje się między wierszami trakatatu, musi wypełnić wola działania i współdziałania między państwami, istytucjami i obywatelami", uznał. "To też nauczka z kryzysu, który nam nie pozwoli spocząć na laurach. Musimy wzmocnić politycznie i gospodarczo Europę, bo nikt nas w tym nie wyręczy", powiedział Buzek w Berlinie.
Parlamentyzacja KE
Polski polityk zaproponował „parlamentaryzację” Komisji Europejskiej. Jego zdaniem kandydaci państw członkowskich na komisarzy powinni najpierw zostać europosłami i dopiero potem obejmować stanowiska komisarzy. „Dałoby to tym politykom większą legitymację oraz demokratyczny mandat”, powiedział Buzek.
Równocześnie zaapelował do partii politycznych, by podczas kampanii w wyborach do PE wykorzystywały symbole partii europejskich obecnych w europarlamencie.
Silna Europa mówi jednym głosem
Buzek przestrzegł też przed krytyką komisarz UE, Ashton. Objekcje niektórych krajów członkowskich wobec europejskiej służby dyplomatycznej to, jego zdaniem, także forma egoizmu narodowego, który „osłabia pozycję Unii na arenie międzynarodowej”.
Przełomowy moment dla Unii po wprowadzeniu w życie Traktatu Lizbońskiego Buzek dostrzega również w zmianach instytucjonalnych. "Zamiast trójkąta, mamy traz kwadrat: Komisję Europejską, Parlament, Radę Ministrów oraz Radę Europejska", mówił. "Najważniejsze jednak" - zaznaczył - "że nie chodzi tu o wzrost znaczenia jakiejś z tych instytucji, lecz o wzrost roli obywateli". „Ludzi nie interesują nasze ustawy i reguły, lecz rynek pracy, warunki życia, dobrobyt i inne sprawy życia codziennego. Naszym zadaniem jest zadbać o najlepszą organizację tego życia”, powiedział Buzek.
Niemcy chcą reformy językowej
Dziś Jerzy Buzek spotkał się m.in. z przedstawicielami frakcji w Bundestagu, rozmawiał również z ministrem spraw zagranicznym Guido Westerwelle oraz z przewodniczącym Bundestagu, Norbertem Lammertem (CDU). Polityk chadecji Lammert upomniał się u szefa PE o reformę reguł stosowania języków w Unii Europejskiej. Tłumaczenia we wszystkich 23 językach 27 krajów członkowskich dawno przekroczyły granice możliwości praktycznego zastosowania, uznał Lammert na spotkaniu z Buzkiem w Berlinie. Zdaniem niemieckiego polityka powinna powstać grupa robocza na płaszczyżnie UE, która wypracowałaby kilka możliwości rozwiązania problemu.
Jak wynika z doniesienia prasowego Bundestagu, Buzek miał zareagować sceptycznie co do szans na powodzenie takiej reformy oraz możliwości zmiany "zasada wielojęzykowości w UE". Lammert wskazuje już po raz kolejny z rzędu na krzywdzącą pozycję języka niemieckiego w porównaniu z angielskim i francuskim w unii.
Róża Romaniec, Berlin
red. odp. Jan Kowalski