Brockhaus przegrywa z Wikipedią
16 czerwca 2013Eksperci przepowiadali to już od dawna: epoka wielotomowych, drukowanych encyklopedii dobiega końca. Dużo szybciej i taniej można znaleźć poszukiwaną informację w Internecie. Ale to nie znaczy, że Wikipedia jest równie wiarygodnym źródłem jak Encyklopedia Britannica czy Brockhaus.
Wkrótce tylko w antykwariacie?
Georg Ziereis prowadzi z bratem antykwariat w Ratyzbonie. Wśród wielu białych kruków znajdziemy w nim także leksykon Brockhausa - blisko 30 tomów w czarnej, skórzanej oprawie. - Wciąż lubię do nich zaglądać, mówi, nie tylko ze względów sentymentalnych. Mam wrażenie, że znalezione w Brockhausie informacje pozostają dłużej w pamięci. Inaczej niż te z Internetu. W sieci szukam głównie wiadomości z ostatniej chwili, ale równie szybko o nich zapominam - mówi.
Podobne odczucia ma wielu miłośników tradycyjnych leksykonów. Cenią kontakt z książką, ale przyznają, że szybciej dotrą do najświeższych wiadomości serfując w Internecie. Dużą rolę odgrywa także cena. Najnowsze, 21 już wydanie leksykonu Brockhausa z lat 2005-2006 kosztuje aż trzy tysiące euro. W wersji drukowanej było dostępne do roku 2008. Później już tylko w Internecie. Zasłużone wydawnictwo Brockhausa przejął koncern Bertelsmanna i próbował je zmodernizować.
Ukazało się skrócone, jednotomowe wydanie leksykonu i jego wersja elektroniczna. Niewiele to pomogło. Bertelsmann ogłosił właśnie, że rezygnuje z utrzymywania działu leksykonów i rozważa sprzedaż licencji na encyklopedię Brockhausa. Jeśli nie będzie na nią chętnych, oznacza to koniec jednej z najsłynniejszych niemieckich encyklopedii z jej 200-letnią tradycją.
Po co komu dziś encyklopedia?
Znawca niemieckiego rynku wydawniczego i księgarskiego Holger Ehling ma na to pytanie gotową odpowiedź. - Tradycyjne encyklopedie i leksykony mogą dziś pełnić tylko fukcję wątpliwej ozdoby domowej biblioteki, gdyż nie są w stanie konkurować z szybką i aktualną informacją w Internecie. Ich epoka nieodwołalnie dobiegła końca - uważa.
Jedynym ratunkiem dla wydawnictw specjalizujących się w encyklopediach, leksykonach i słownikach jest, jego zdaniem, połączenie słowa drukowanego z informacjami dostępnymi w formie elektronicznej. - Wyobrażam to sobie tak, że wraz z nabyciem wersji książkowej otrzymamy kod dostępu do korzystania z informacji uzupełniających, dostępnymi w Internecie. Co ważne, można będzie z nich korzystać nie tylko przy pomocy komputerów, ale także tabletów i smartfonów - wyjaśnia. Niektórzy wydawcy już eksperymentują z tą formą udostępniania treści czytelnikom.
Prof. Stephan Füssel z Uniwersytetu Jana Gutenberga w Moguncji zgadza się z tą opinią. W przypadku leksykonu Brockhausa najlepszym dla wszystkich wyjściem byłoby "przeniesienie" go w całości do Internetu i następnie stałe go uaktualnianie na wzór Wikipedii. - Tylko w ten sposób, zważywszy na wybitne kwalifikacje zespołu redakcyjnego leksykonu Brockhausa, możnaby stawić czoło Wikipedii - twierdzi, ale niestety nie podjęto w porę śmiałej decyzji w tej sprawie.
W rezultacie Wikipedia, ze wszystkimi jej zaletami i wadami, jest w tej chwili niekwestionowanym monopolistą na rynku, to jest: w Internecie. Od roku 2001 po niemiecku ukazało się w niej prawie 1,6 mln haseł. Jedne są napisane przez fachowców i przynoszą wartościowe informacje. Inne są, jakie są. - Być może dobrym rozwiązaniem byłoby przejęcie przez państwo roli opiekuna i sponsora treści haseł zamieszczanych w Internecie? - zastanawia się wspomniany wcześniej Holger Ehling. - Mamy przecież obiecujące przykłady podobnych działań, takie jak internetowa platforma Europeana UE i Digital Public Library of America - dodaje. Wątpliwe jednak, aby w dobie kryzysu euro państwa unijne były gotowe zainwestować w konkurentkę Wikipedii i na cyfrowego Brockhausa trzeba chyba będzie nieco dłużej poczekać.
Jennifer Fraczek / Andrzej Pawlak
Red. odp.: Barbara Cöellen